Monika Olejnik wprost stwiedziła, że opinia na temat lobbystów homoseksualnych, jaką – z właściwym sobie stylem – wypowiedział Lech Wałęsa oznacza zhańbienie Nagrody Nobla. „Lech Wałęsa zhańbił Nagrodę Nobla słowami o gettcie ławkowym dla gejów. Jest mi potwornie przykro” - podkreśliła Olejnik na Facebooku, która już chyba zapomniała, że Nobla za wprowadzanie pokoju dostał już Barack Obama i Unia Europejska, co oznacza, że nagroda ta jakiekolwiek znaczenie już utraciła, i bardziej zhańbić jej się nie da.

A jeszcze dalej od niej zaszła w potępieniach była naczelna Tok FM Ewa Wanat, która uznała, że bohater umarł. „Szanowny Panie Prezydencie, chciałam Panu tylko powiedzieć, że jest mi strasznie smutno, jestem w głębokiej żałobie – wczoraj umarł dla mnie bohater "Solidarności", symbol Zmiany, po moim zmarłym bohaterze pozostał tylko typowy polski ksenofob i ignorant. Z ogromnym smutkiem żegnam Pana, Panie Prezydencie” - napisała Wanat na swoim blogu.

I aż trudno nie zadać obu paniom pytania, czy nie oburzało ich, gdy Wałęsa gnoił ludzi za pisanie prawdy o swojej przeszłości? Gdy zwodził i kłamał? Gdy obrażał swoich dawnych współpracowników? Czy bohater Solidarności nie umarł wtedy, gdy ktoś wyniósł z jego kancelarii dokumenty, które traktowały o jego przeszłości? Wtedy było OK? To nie był problem? Problemem stało się dopiero to, że Lech Wałęsa powiedział to, co większość (tak, tak drogie panie, większość) Polaków sądzi o działaniach homolobby?

A do tego trudno nie zadać paniom pytania, czy rzeczywiście bycie przeciwnikiem lobby gejowskiego, którego celem jest zniszczenie rodziny i cywilizacji oznacza zhańbienie Nagrody Nobla i czy jest gorsze od śmierci? Warto też wskazać, że wykluczanie kogoś z grona autorytetów czy żywych jest chyba jeszcze gorsze, niż sadzanie kogoś w gettach ławkowych... Tak się przynajmniej wydaje komuś, kto ze standardami myślenia lewicy szczęśliwie nie ma nic wspólnego.

Tomasz P. Terlikowski