„Śledczy w mundurach byli przekonani, że stawiając zarzuty prokuratorowi Markowi Pasionkowi, uderzą w resztki IV RP” - oznajmiają Czuchnowski i Wroński, w bardzo ciekawie uzasadnionej analizie. Napisana jest ona wprawdzie we właściwy „śledzącym wszędzie wpływy IV RP” dziennikarzom, ale nie zmienia to w niczym faktu, że zdaniem dziennikarzy „GW” zarówno Parulski jak i Przybyła walczyli (a jeden z nich nawet przestrzelił sobie policzek) z wpływami IV RP w prokuraturze. Symbolem tych wpływów miał zaś być Andrzej Seremet.



Jeśli rzeczywiście tak było, jeśli rzeczywiście generał i pułkownik zamiast zajmować się normalną pracą, szukali wpływów IV RP, a ich obecne działania są pochodną tej walki, to trzeba powiedzieć zupełnie otwarcie, że i jeden i drugi powinni być odwołani ze swoich stanowisk. Rolą prokuratorów nie jest bowiem walka z wrogami wskazywanymi przez mainstreamowych publicystów, ale... ściganie przestępców. Inna sprawa, że jeśli Czuchnowski z Wrońskim mają rację, to rzeczywiście za tragedię (a może tylko tragifarsę) w Poznaniu odpowiadają dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Powodem nie jest jednak to, że napisali prawdę na temat działań prokuratorów wojskowych (cudowny był zamieszczony przez moment w internecie tytuł: „Dziennikarze GW: Jesteśmy w szoku, napisaliśmy prawdę”), ale to, że przez lata całe sztab dziennikarski GW przekonywał, że głównym celem prokuratorów, sędziów czy policji ma być walka z wpływami IV RP. A gdy Przybyła poważnie potraktował swoje zadania, to oni go walnęli w łeb, jakimiś drobiazgowymi analizami prawnymi... W takiej sytuacji nie dziw, że się chłop załamał.



Tomasz P. Terlikowski