- Świeccy zachowują się dziś w Kościele polskim, jakby byli całkowicie ubezwłasnowolnieni. Powinni pisać protesty, żądać dymisji Michalika, stworzyć jakiś ruch obrony przyzwoitości w Kościele. Nic z tego nie widać, władza w Kościele jest święta i nikt nie śmie na nią ręki podnieść - oznajmia Bartoś. - Nikt nie pomyśli, żeby ukarać biskupa, napisać skargę do papieża, bojkotować, pikietować. A jest za co! - przekonuje. A ja już oczyma wyobraźni widzę tego pseudo-Savonarolę, który z rozwianymi, lekko pokręconymi włosami wiedzie wiernych czerskiej ortodoksji do walki z arcybiskupem w imię przyzwoitości. Końcem zaś tej wspaniałej walki jest wyniesienie samego Bartosia do miana, już nie tylko metropolity, ale najlepiej Prymasa czy papieża.

 

A w takiej roli Bartoś sprawdzałby się wspaniale. Zamiast mówić prawdę, czasem niepopularną lub niewygodną dla „Gazety Wyborczej” zająłby się troską o „autorytet instytucji państwa” i „spokój społeczny”, a także walką z mową nienawiści. Dzięki zaś nowej funkcji, jego obecne myśli i przekonania miałyby jeszcze szerszy zasięg. Ale dopóki Bartoś nie jest prymasem czy przewodniczącym Konferencji Episkopatu musi zadowolić się krytyką. I to też wychodzi mu świetnie. Niezawodny eks podkreśla, że wypowiedź arcybiskupa jest „karygodna”. - wypowiedź abp. Michalika jest "karygodna". - W ten sposób już kiedyś w Polsce mówiono o zagrożeniu masońskim czy żydowskim - czyli ateistycznym i komunistycznym. To język nienawiści, która funkcjonowała w Polsce przed wojną, i nie ma on nic wspólnego z budowaniem spokoju społecznego. To jest język polityka – obwieszcza prof. Bartoś.

 

- W słowach Michalika są elementy podsycania nienawiści do pewnych grup społecznych – wyjaśnia Bartoś. - Tego rodzaju wypowiedzi służą znalezieniu wroga i podziałowi sceny politycznej na tych, którzy cierpią za prawdę, i na diabelskich wrogów. Jest to więc zrobione na modelu Chrystusa - cierpiał i zginął za prawdę, to ta grupa też musi cierpieć i być szykanowana za prawdę. To bardzo szkodliwa i niemoralna polityka – mówi zawodowy krytyk Kościoła. Niestety były dominikanin tak jest przejęty zadaniem dowalania Kościołowi, że zapomina o tym, że to sam Chrystus zapowiedział swoim uczniom, że będą prześladowani przez świat, tak jak i On był prześladowany. Bartoś może mieć oczywiście pretensje o to do Jezusa, ale jako żywo, to jednak Chrystus, a nie Bartoś przyniósł nam zbawienie. W co – wciąż mam nadzieję – wierzy również były dominikanin.

 

Tomasz P. Terlikowski