To, że być może (bo wcale nie jest to jeszcze takie pewne) Rutkowski doprowadził do wyjaśnienia sprawy małej Madzi (a warto przypomnieć, że miejsce ukrycia ciała wskazała Katarzyna W. dopiero policji) nie oznacza wcale, że powinniśmy mu być dozgonnie wdzięczni i rozpływać się nad jego działaniami. Te ostatnie można i trzeba ostro i zdecydowanie potępić, i to bynajmniej nie tylko z powodu PR, który komuś może się wydawać niesmaczny. O wiele istotniejsze jest to, że metody działania, traktowania ludzi, i wreszcie promowania siebie, są zwyczajnie niemoralne i złe.



Przyznaje to zresztą Dariusz Loranty, cytowany przez Majewskiego, zauważając, że części z metod zastosowanych przez Rutkowskiego nie może używać policja. Gdyby młody dziennikarz śledczy zadał sobie pytanie, dlaczego policjantom pewnych rzeczy robić nie wolno, to zrozumiałby, że z powodu koniecznego szacunku także dla domniemanych sprawców przestępstw i ich godności ludzkiej, a także dlatego, że sprawny glina czy psychomanipulator może wmówić przesłuchiwanemu wszystko. Co więcej, jak można się zgodzić na to, by to, czego nie wolno robić państwu i jego służbom, mógł robić wobec innych obywateli naszego kraju jakiś szalbierz w czarnych okularach?

Ale to nie wszystko. Niedopuszczalne było także zachowanie wobec rodziny Katarzyny W. i jej samej. I nie ma znaczenia, czy jest ona winna czy nie. Z faktu, że podejrzewamy kogoś o przestępstwo nie wynika, że wolno nam wobec niego zachowywać się nieetycznie, że można wrzucać do internetu uzyskane w niemoralny, a wiele wskazuje na to, że także bezprawny sposób, wyznania, że wolno nam traktować ludzi, jak śmieci i „rozjeżdżać ich emocjonalnie”. Nie wiem, jak zginęła mała Madzia (ale Rutkowski też tego nie wie), nie wykluczam, że wersja jej mamy nie jest ostateczne, ale uważam, że niezależnie od tego, co wydarzyło się w jej domu, ona także zachowuje na minimum szacunku, na traktowanie jej z godnością. Bo jest osobą ludzką, i nigdy tej godności nie utraci.



I wreszcie kwestia policji. Majewski, podobnie, jak my nie wie, czy policja miała podobną wiedzę, jak Rutkowski czy nie, nie ma pojęcia w jakim kierunku zmierzało śledztwo, nie może więc postawić tezy, że Rutkowski policję wyręczył. Ale nawet gdyby tak było, to powinien, jako chrześcijanin pamiętać, że skuteczność nie jest jedynym kryterium oceny działania, a już na pewno nie jest kryterium moralnym. O wiele istotniejsze od tego, czy Rutkowski był skuteczny (a czy rzeczywiście był, to się jeszcze okaże) jest pytanie, czy zachował się godnie, moralnie i zgodnie z prawem. Odpowiedź na to ostatnie pytanie należeć powinna do sądu, ale jeśli chodzi o dwa pierwsze, to nie ma najmniejszych wątpliwości, że jego zachowanie było skandaliczne.



Takie postawienie sprawy nie jest przy tym „sporem obok meritum” (bo poza pytaniami o rodzinę W. są także pytania o Rutkowskiego, nie mniej w tej sprawie istotne). To istotne pytania o to, co wolno „prywaciarzowi”, czy możemy dopuścić, by stosował on wobec innych ludzi metody, których nie mogą stosować nawet policyjni śledczy/ Czy jesteśmy zadowoleni, że „detektyw” przyznaje sobie prerogatywy, które – jak dotąd – zawsze przysługiwały państwu. I wreszcie, czy rzeczywiście skuteczność jest dla nas ważniejsza niż człowieczeństwo i moralność. Odpowiedzi na te pytania mogą być różne, ale tylko niektóre z nich są chrześcijańskie i konserwatywne. Teza zaś o skuteczności usprawiedliwiającej niemoralność z całą pewnością taką nie jest.



Tomasz P. Terlikowski