Wywiad na temat „wiary w zamach smoleński” jaki przeprowadziła z dr hab. Michałem Bilewiczem Agnieszka Kublik jest typowy do bólu. Możemy się z niego dowiedzieć, że wiara w zamach (czyli tłumacząc rzecz na nasze przekonanie, że były jakieś nieprawidłowości w śledztwie po stronie rosyjskiej i polskiej) to typowa „nieracjonalna teoria spiskowa”, i że wyznają ją ludzie starci i młodzi, a nie dojrzali eksperci. I w zasadzie nie byłoby się czym zajmować, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż dr hab. Bilewicz postanowił podzielić się swoimi opiniami na temat źródeł nie tylko „teorii spiskowych”, ale i religii.

- Jedną z przyczyn wiary w teorie spiskowe jest utrata poczucia kontroli nad własnym życiem. To nieraz ludzie, którym  życie zaczęło się sypać, np. stracili pracę,  rozstali się z kimś myślą sobie: jeżeli ja tracę kontrolę, to ktoś inny musi ją mieć, jakieś siły zewnętrzne. Nie wierzę, że to po prostu kryzys gospodarczy. Szukają konkretnej teorii, która by to w prosty sposób wyjaśniała. Ludzie, tracąc kontrolę, nie tylko częściej wierzą w teorie spiskowe, ale też w istoty ponadludzkie, w Boga, różnego rodzaju siły paranormalne – oznajmia szef Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW. I trudno nie zadać pytania, czy zestawienie religii z teoriami spiskowymi nie jest zwyczajnym uprzedzeniem poznawczym i ideologicznym naukowca związanego z „Krytyką Polityczną”?

A spoglądając na sprawę z innej strony, trudno nie zadać doktorowi habilitowanemu Bilewiczowi pytania, czy on ma poczucie kontroli nad własnym życiem? Jeśli nie, to może zwyczajnie popada w rozmaite lewicowe teorie spiskowe, na przykład uznają, że religia ma takie same źródła pochodzenia jak wiara w to,  że za zamachem na WTC stały amerykańskie służby specjalne? A jeśli tak, to warto zadać mu pytanie, na jakiej podstawie ma takie przekonanie? W istocie bowiem jest ono całkowicie irracjonalne. Nikt z nas nie ma kontroli nawet nad tym, czy wróci do domu po pracy. Nie mamy kontroli także nad stanem swojego zdrowia, bo nie mamy i nie możemy mieć pewności, że za dwa tygodnie nie dopadnie nas jakieś paskudne choróbsko, albo wypadek, który odbierze nam sprawność, słuch czy wzrok. Jeszcze mniej kontroli mamy nad naszymi bliskimi. Możemy im ufać, ale kontrolę (a i to w znacznym stopniu ograniczoną) nad sobą mają tylko oni sami. Przykłady można mnożyć, i dość jednoznacznie świadczą one o tym, że wiara w kontrolowanie swojego życia jest mitem, założeniem umysłu, który z rzeczywistością niewiele ma wspólnego, a dowodzi głównie braku myślenia i egzystencjalnej autorefleksji. Co, złośliwe rzecz ujmując, może (choć nie w każdym przypadku oznacza), że wyznawcy teorii spiskowych (o religii nie wspominając, bo to zupełnie inny poziom) mogą mieć w pewnych kwestiach o wiele więcej racji, niż eksperci ds. walki z uprzedzeniami, co są przekonani, że kontrolują własne życie.

Tomasz P. Terlikowski