Zacznijmy od kwestii oczywistej. Tego spotkania nie byłoby, gdyby nie zielone światło od Władimira Putina. U podstaw tej jego decyzji leżą interesy imperialnej Rosji, a nie kwestie duchowe. Przywódca (a może lepiej byłoby powiedzieć władca) Rosji uznał, że zgoda na spotkanie patriarchy Moskwy i Wszechrusi i papieża opłaca mu się politycznie właśnie w tej chwili. Dlaczego? Powodów jest zapewne kilka. Po pierwsze spotkanie to, wraz z podpisaną deklaracją, w której wiele mówi się o Ukrainie, niejako potwierdza stanowisko Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (a co za tym idzie Kremla), wedle którego konflikt ukraiński jest wojną domową.

Po drugie (i tu interesy Kremla i Cerkwi rosyjskiej jest wspólny) uznaje, że rozwiązanie konfliktu cerkiewnego na Ukrainie ostatecznie musi być dokonane kanonicznie, co oznacza – w języku moskiewsko-prawosławnej dyplomacji – że nie ma szans na uznanie kanoniczności pozostałych Cerkwi prawosławnych na Ukrainie, a co za tym idzie przyznania autokefalii ukraińskim prawosławnym. Dlaczego to tak ważne dla Rosji? Odpowiedź jest prosta. Otóż, gdyby ukraińska Cerkiew zjednoczyła się i uniezależniła od Moskwy stałaby się największą prawosławną wspólnotą na świecie. Rosyjska Cerkiew Prawosławna stałaby się drugą. A to znaczące osłabienie statusu, szczególnie jeśli uświadomić sobie, że pierwszą metropolią prawosławną na ziemiach ruskich był Kijów, a nie Moskwa.

Po trzecie, co też jest istotne, Putin chciałby ponownie wejść w rolę – przypisywaną Rosji już w czasach caratu – obrońcy chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. To ważna rola, która umacnia jego pozycję, jako głównego lidera opinii konserwatywnej. Co ważniejsze, gdy zacznie ją odgrywać, zachodni konserwatyści przestaną zajmować się tym, co robi on w swoim kraju, i w krajach sąsiednich. W pewnym zakresie już mu się to udało zrobić, a spotkanie patriarchy z papieżem, czy deklaracje papieskie, że Rosja i Watykan w pewnym zakresie mówią jednym głosem, jeszcze wzmacnia tą pozycję. Nie bez znaczenia jest także dla niego jest także to, że wspólna deklaracja, co jest jej niewątpliwą zaletą, broni małżeństwa, rodziny, chrześcijan w Europie i wreszcie życia poczętego. To włącza Rosję (trochę wbrew faktom, bo aborcja i rozwody są tam powszechne) w koalicję obrony życia, i umacnia pozycję Putina jako głównego politycznego obrońcy tradycji.

Wszystko, co napisałem nie oznacza, że polityka musi wygrać. Jest bowiem faktem, że to Bóg, a nie Putin pisze historię. I dlatego może się łatwo okazać, że jego decyzje będą miały zupełnie nieoczekiwane skutki. Jakie? Po pierwsze jest ważnym znakiem, że dwaj patriarchowie Rzymu i Moskwy mówią jednym głosem w tak wielu kluczowych sprawach. „Wzywamy wszystkich do poszanowania niezbywalnego prawa do życia. Miliony dzieci są pozbawione wręcz możliwości przyjścia na świat. Głos dzieci nienarodzonych woła do Boga” - piszą papież i patriarcha i wspólnie potępiają też eutanazję. „Rodzina oparta jest na małżeństwie, będącym swobodnym i prawdziwym aktem miłości mężczyzny i kobiety. To miłość pieczętuje ich więź i uczy ich przyjmować siebie nawzajem jako dar. Małżeństwo jest szkołą miłości i wierności. Ubolewamy, że inne formy współżycia są obecnie stawiane na tym samym poziomie jak ten związek, podczas gdy pojęcie rodzicielstwa jako szczególnego powołania mężczyzny i kobiety w małżeństwie, uświęconym przez tradycję biblijną, zostaje wyparty ze świadomości publicznej” - wskazują. Istotne jest także wezwanie do zachowania chrześcijańskiego charakteru Europy. „… przestrzegamy przed taką integracją, która nie szanuje tożsamości religijnych. Pozostając otwartymi na wkład innych religii do naszej cywilizacji, jesteśmy przekonani, że Europa musi pozostać wierna swoim korzeniom chrześcijańskim. Wzywamy chrześcijan Europy Zachodniej i Wschodniej do zjednoczenia się, aby wspólnie świadczyć o Chrystusie i Ewangelii, aby Europa zachowała swoją duszę ukształtowaną przez dwutysiącletnią tradycję chrześcijańską” - dodają. Istotna jest obrona prześladowanych chrześcijan, a także przypomnienie wspólnej tradycji i wspólnego obowiązku głoszenia Ewangelii.

Ta mocna wspólnota poglądów, głoszenie jednej moralności i tego samego Chrystusa, ma istotne znaczenie dla świata. Jest mocny świadectwem i znakiem dla ludzi, którzy coraz dalej odchodzą od Ewangelii Jezusa. Jest to także istotny sygnał dla prawdziwego ekumenizmu, który pokazuje, że w istocie prawdziwy i sensowny dialog dotyczy obecnie wyłącznie wspólnot zachowującą moralną ortodoksję, czyli prawosławia i katolicyzmu, a także zachowujących tradycyjną, biblijną moralność wspólnot protestanckich. Genewski model ekumenizmu, który najbardziej odpowiada liberalnym chrześcijanom nie ma ani sensu, ani przyszłości. Wspólny głos pasterzy jest także konieczny wobec masowej apostazji, która dotyka społeczeństwa zachodnie.

Ostateczne znaczenie (lub jego brak) tego spotkania poznamy jednak dopiero za jakiś czas. I nie chodzi tylko o to, że czas pewne rzeczy weryfikuje, ale także o to, jak będzie wyglądała dalsza polityka zarówno Stolicy Apostolskiej, jak i Moskwy. Jeśli papież i dyplomaci watykańscy zrezygnują z jasnego wyrażania katolickich interesów i kontynuować będą politykę ustępstw wobec Moskwy (a na razie taka jest właśnie ta polityka), to nic istotnego kościelnie z tego spotkania wynikać nie będzie. Putin zrealizuje wszystkie swoje cele (o których pisałem powyżej), a Stolica Apostolska nic lub niewiele uzyska. Możliwy jest jednak także inny scenariusz, w którym Watykan jasno wyraża zasady moralne, twardo rozmawia i realizuje konkretne cele. Pytanie, czy w takiej sytuacji Putin i podległa mu Rosyjska Cerkiew Prawosławna będą chciały jeszcze prowadzić dialog, pozostaje oczywiście otwarte. Ale tylko w takiej sytuacji możliwe jest pozytywne wykorzystanie tego spotkania nie tylko dla Rosji, ale i dla Kościoła. Na razie niewiele wskazuje na możliwość takiej twardej polityki….

Ostatecznie jednak to Bóg jest Panem historii, i On może – nawet na błędach czy politycznych interesach – zbudować pozytywne wartości. Na to spotkanie warto też spoglądać z tej perspektywy i uświadamiać sobie, że wpisuje się ono w wizję końca historii, którą niegdyś prezentował prawosławny myśliciel Włodzimierz Sołowjow. Proces jednania Cerkwi i Kościoła, prawosławia i katolicyzmu jest bowiem nie tylko świadectwem, ale także znakiem, że koniec może być coraz bliżej. Warto o tym pamiętać i jeszcze wytrwalej modlić się za owoce tego spotkania, ale także za świat i konieczną pokutę.

Tomasz P. Terlikowski