Zapowiedzi PiS bardzo mnie zmartwiły. Oznaczają one bowiem, że są sprawy uchodzące za beznadziejne i wywołujące wściekłość salonu, które prezes PiS jest w stanie poruszać, ale są też takie, do których on i jego partia wprawdzie przyłoży rękę, ale nie uzna ich za priorytetowe, i nawet często nie poprze jako cała formacja. Tą pierwszą jest stosunek do kary śmierci. Aby móc zabijać w majestacie prawa przestępców prezes PiS jest w stanie narazić się wszystkim, także Unii Europejskiej. Ochrona życia od poczęcia, doprowadzenie do sytuacji, w której każde zabicie dziecka będzie w Polsce zakazane, a prawo będzie chronić zarówno pełno jak i niepełnosprawnych, już jednak taką sytuacją nie jest.

 

A najlepszym na to dowodem jest fakt, że PiS z dwóch spraw, które rodzą mocny sprzeciw liberalnych mediów, wybiera jedną, by się nią zająć. I to taką, która nie tylko nie ma szans powodzenia, ale też jawnie stawia tę partię w opozycji do stanowiska błogosławionego Jana Pawła II. Zamiast zatem zająć się walką o to, by w Polsce nie można było zabijać, PiS zajął się walką, by można było zabijać przestępców. W miejsce ustawy całkowicie zakazującej aborcji, która byłaby potwierdzeniem, że PiS chce rzeczywiście stać się partią realizująca program zbliżony do katolickiego, Jarosław Kaczyński wybrał projekt kary śmierci, który od papieskiego nauczania go oddala.

 

Oczywiście, warto o tym też pamiętać, Kościół nie zakazuje kary śmierci. A nawet mocniej przez wieki ją akceptował. Pontyfikat błogosławionego Jana Pawła II przyniósł tu jednak istotną zmianę. Wbrew zapewnieniem liberałów nie oznaczał on zakazu kary śmierci, ale uznanie, że w obecnym systemie prawnym, i przy obecnych możliwościach systemów penitencjarnych – nie ma powodów by ją wykonywać. A nauczanie to znalazło potwierdzenie w poprawkach do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który jasno i zdecydowanie wykłada tę kwestię.

 

Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy "są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale"” - przypominają autorzy Katechizmu.

 

W dużym uproszczeniu zdanie to oznacza, że choć istnieją sytuację, w których kara śmierci jest dopuszczalna (choćby sytuacja wojny), to normalne życie państwa tego nie wymaga. O wiele bliższe chrześcijańskiemu ideałowi jest bowiem... danie człowiekowi szansy poprawy i nawrócenia, a także skruchy. I aż trudno nie zadać pytania Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego kolegom z partii, czy ich zdaniem rzeczywiście w Polsce istnieje konieczność przywrócenia kary śmierci? Czy ich zdaniem w Polsce istnieją sytuację, w których trzeba usunąć zabójcę? I wreszcie nie sposób nie zadać pytania, czy ich zdaniem rzeczywiście kara śmierci jest ważniejsza niż zakaz zabijania niewinnych? Dla mnie odpowiedzi na te pytania są oczywiste i nie ukrywam, że bliższe mi jest w tej sprawie stanowisko błogosławionego Jana Pawła II niż Jarosława Kaczyńskiego. Ciekawi mnie tylko, czy posłowie Prawa i Sprawiedliwości znajdą w sobie dość odwagi, by powiedzieć „nie” złym propozycjom swojego szefa. I by zmusić go, by zamiast zajmować się karą śmierci zajął się całkowitym zakazem aborcji. Jeśli im się to nie uda, to powstanie poważne pytanie po co głosować na partię, dla której zabijanie jednych jest ważniejsze niż obrona życia niewinnych?

 

Tomasz P. Terlikowski