Hałas, krzyki, głupie (czasem trzeba nazwać rzeczy po imieniu) postulaty środowisk gejowskich czy nawet prezydenta Niemiec, który domaga się jakiejś liberalizacji nauczania Kościoła są tylko medialną pianą, która za chwilę opadnie. Z tej pielgrzymki zapamiętamy bowiem nie tyle hałasujących demonstrantów, nie tyle pohukiwania działaczy gejowskich, i nawet nie chłód Berlińczyków, ale głębokie słowa, jakie padły z ust Papieża, który w Niemczech nie budował ideologii, nie umacniał systemu wiary, ale głosił żyjącego Boga, jak św. Piotr Apostoł.

 

Zawierzyć Bogu

 

Opinia ta jest prawdziwa w odniesieniu do wszystkich wypowiedzi papieskich. Niezwykle mocne, pełne erudycyjnych wtrętów wystąpienie w Bundestagu, w którym papież przypominał jakie są źródła prawa, i ostro jednoznacznie krytykował pozytywizm prawny, także było głoszeniem Królestwa Bożego, przepowiadaniem Chrystusa. Benedykt XVI bowiem mówiąc o korzeniach Europy, odwołując się do słynnego stwierdzenia, że jest ona ufundowana na Atenach, Rzymie i Jerozolimie, jasno wskazał, jakim kluczem czytać trzeba to sformułowanie.


„Kultura Europy zrodziła się ze spotkania Jerozolimy, Aten i Rzymu – ze spotkania wiary w Boga Izraela, filozoficznego rozumu Greków i prawniczej myśli Rzymu. To potrójne spotkanie tworzy głęboką tożsamość Europy. Spotkanie to, świadome odpowiedzialności człowieka przed Bogiem i uznając nienaruszalną godność człowieka, każdego człowieka, umocniło kryteria prawa, których obrona jest naszym zadaniem w obecnym okresie dziejowym” - mówił papież do niemieckich polityków. Istotą Europy – tak można chyba odczytywać myśl papieską – jest zatem spotkanie głębokiej wiary w Boga z filozoficznym myśleniem i rzymskim prawem. Wiara nie oznacza tu jednak zwyczajnego przyjęcia istnienia Absolutu, nie jest ona tylko uznaniem, przypuszczeniem, ale głębokim zawierzeniem Bogu, uznaniem, że On jest Jedynym władcą i opiekunem. Bóg Izraela jest właśnie takim Bogiem, którego istnienie człowiek nie tylko ma przyjąć, ale któremu ma zawierzyć. I dopiero to zawierzenie jest początkiem wiary, którą połączyć mamy z filozoficznym rozumem i rzymskim prawem.

 

Wszechmocne bożki

 

Czysty (taki zresztą, warto o tym pamiętać, nie istnieje) rozum i rzymskie prawo nie ma mocy fundowania cywilizacji europejskiej. A nawet mocniej, bez żywego Boga, cywilizacja ta nieuchronnie musi się wypaczyć, bowiem ludzki rozum – i to nawet w wersji greckiej – ma tendencje do ubóstwienia samego siebie, a w konsekwencji do kultu człowieka, który – jak każde bałwochwalstwo – przemienia się w przemoc skierowaną przeciwko człowiekowi. Najmocniejszym dowodem na to pozostaje narodowy socjalizm.


„Narodowosocjalistyczny reżim terroru budowany był na micie rasistowskim, którego częścią było odrzucenie Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Boga Jezusa Chrystusa a także ludzi, którzy w Niego wierzą. „Wszechmocny” Adolf Hitler był pogańskim bożkiem, który chciał być namiastką Boga, Stwórcy i Ojca wszystkich ludzi. Wraz z odmową poszanowania dla tego jedynego Boga tracony jest także szacunek dla godności człowieka. Do czego zdolny jest człowiek odrzucający Boga i jakie oblicze może przybrać naród, który mówi takiemu Bogu „nie” ukazały pod koniec wojny straszne obrazy z obozów koncentracyjnych” - podkreślił Benedykt XVI w przemówieniu podczas spotkania ze wspólnotą żydowską. Podobne niebezpieczeństwo uznania siebie samego za Boga, przypisanie sobie stwórczych możliwości czyha także na współczesnych polityków, którzy muszą zarządzać światem, który przyznał sobie możliwość manipulowania naturą ludzką czy samozniszczenia.

 

Zakorzenieni w Chrystusie

 

Odpowiedzią na ten kryzys musi być odwołanie się do Boga, powrót do Niego, ale też do przekonania o istnieniu prawa naturalnego, które nie jest tworzone przez człowieka, ale wynika z natury świata. Ale o wiele istotniejsza jest świadomość, że spotkanie z Bogiem, z żyjącym Chrystusem dokonuje się wewnątrz Kościoła, we wspólnocie. „Trwanie z Chrystusem oznacza, jak już widzieliśmy, również trwanie z Kościołem. Cała wspólnota wierzących jest mocno złączona z Chrystusem, winnym krzewem. W Chrystusie my wszyscy jesteśmy zjednoczeni. We wspólnocie tej On nas dźwiga, a jednocześnie wszyscy członkowie kolejno się wspierają. Wspólnie przeciwstawiają się burzy i nawzajem dają sobie ochronę. Nie wierzymy osamotnieni, ale wierzymy z całym Kościołem” - podkreślał Benedykt XVI. I uzupełnia, że spotkanie z Chrystusem jest najlepszym lekarstwem dla pogrążonego w kryzysie świata. „Gdy susza i śmierć zagrażają gałązkom, wówczas w Chrystusie jest przyszłość, życie i radość” - mówił papież podczas mszy świętej w Berlinie.


I właśnie ten przekaz jest najważniejszy w Berlinie. Jego trzeba słuchać. Stratą czasu jest zajmowanie się medialną pianą czy protestami. W ich protestach, słowach, krzykach uderza śmierć, duchowa pustka, którą przezwyciężyć może nie protest, a pokorne stanięcie przed Panem, który przemawia do nas obecnie przez usta swojego Zastępcy. Można powiedzieć, że Benedykt XVI jest obecnie w sytuacji apostoła Pawła, który przyszedł na Areopag, gdzie nie chciano go słuchać... Nie chciano słuchać prawdy, bo była ona trudna. I podobnie jest teraz w Niemczech, ale i w Polsce. Także z nami samymi.

 

Tomasz P. Terlikowski