Zaczęło się od wpisu Łukasza Warzechy, który zachęcał do czytania wywiadu z oficerem BOR w „Naszym Dzienniku”. I właśnie ten wpisik skomentował niezawodny specjalista od pilnowania niemieckiego dobytku Paweł Graś (przy okazji rzecznik rządu). „ja to bardzo panu współczuje panie red @lkwarzecha. Pana tak wszystko wnerwia, wkurza, oburza, irytuje. Musi pan być bardzo nieszczęśliwy :(

 

Niestety dziennikarz nie docenił troski Grasia i zaczął złośliwe, bez akceptacji i zrozumienia empatii, jaką obdarzył go rzecznik, odpowiadać na jego ciepłe słowa.

 

@pawelgras Jeszcze jeden drobiazg: w naszej kulturze obowiązuje zasada, że gdy do kogoś piszemy, używamy wielkiej litery, Panie rzeczniku.


@pawelgras Tak zachodzę w głowę: czy Pan w ogóle dostrzega, do jakiego stopnia się Pan kompromituje? Tak sam dla siebie, prywatnie.

@pawelgras Rzecznik rządu, który poważne oskarżenia kwituje jakąś domorosłą psychoanalizą niewygodnego dziennikarza.

Te uwagi w najmniejszym stopniu nie zbiły z pantałyku Pawła Grasia, który błyskawicznie odpowiedział Warzesze. „@lkwarzecha a rzeczywiście racja, przepraszam. Nikt nie odbierze Panu tytułu tlyterowego Mistera elegancji, znawcy etykiety i dobrych manier”.

I aż trudno nie docenić wielkiego miłosierdzia rzecznika, który zamiast zadzwonić do wydawcy „Faktu” i zasugerować, że rząd nie będzie tolerował takich wiecznie wkurzonych ponuraków na łamach tej gazety, ograniczył się tylko do twitterowych połajanek... Łukaszu, doceń to i podziękuj specjaliście od pilnowania niemieckiego dobytku!


Tomasz P. Terlikowski