233 posłów zagłosowało za odrzuceniem projektu rodziców. 192 – było za,6 – wstrzymało się od głosu. Oznacza to, że dzieci będą zaczynały edukację wcześniej. To nic, że w nieprzygotowanych szkołach. To nic, że w ich rozwoju to jeszcze czas na zabawę, a nie siedzenie 45 minut w szkolnych ławkach. To nic, że na rodziców będą czekać w przepełnionych przechowalniach, dla niepoznaki zwanych świetlicami. To nic, że będą do szkoły dźwigały ciężkie tornistry. Ani posłów koalicji, ani minister edukacji te argumenty nie przekonują. Przez miesiące swojego zaangażowania twórcy Stowarzyszenia i ich współpracownicy nazbierali masę dowodów na to, że reforma edukacji na odcinku dotyczącym najmłodszych uczniów to jedna wielka klapa.

Niestety po raz kolejny na głos 300 tysięcy rodziców Sejm pozostał głuchy. Pewnie, lepiej nie przyznawać się do błędów, tylko rzucać propagandowe hasła w stylu posła z PSL, który cieszy się, że „jego Piotruś świetnie się ma w szkole”. Gratuluję Piotrusia. Tymczasem wiele Krzysiów, Ań czy Maryś emocjonalnie jest jeszcze w przedszkolu i przyspieszony obowiązek szkolny wcale nie jest dla nich przyjemnością. Ani dla ich rodziców, którzy muszą poświęcić masę czasu na to, żeby dzieci sześcioletnie dorównały tym siedmioletnim, z którymi przecież uczą się w jednej klasie.

Dwanaście miesięcy krótsze dzieciństwo to dwanaście miesięcy mniej czasu na wyrabianie motoryki, na lepienie, wycinanie, klejenie. Nauczyciele wychowania wczesnoszkolnego wskazują na poważne braki w zakresie grafomotoryki u dzieci sześcioletnich. Dlatego tak ważne jest w tym wszystkim słuchanie rodziców. Szkoda, że ci, którzy głosowali przeciwko projektowi obywatelskiemu, nie chcą tego dostrzec.

Od początku kibicowałam Elbanowskim. W końcu walczyli też o moje dzieci urodzone w 2008 i 2009 roku. Nie odraczaliśmy im nauki, postaraliśmy się wybrać im małą, przyjazną szkołę, gdzie będą otoczone opieką i będą czuły się bezpiecznie. A i  tak nie obyło się bez problemów i trudności. Teraz jest już lepiej. Eksperyment na sześciolatkach trwa. Jaki będzie jego efekt – okaże się za lat kilka, kiedy pierwsze roczniki dzieci, które nie miały wyboru, będą pisać sprawdzian szóstoklasistów, egzamin gimnazjalny czy maturę.

Mam nadzieję, że kolejne sejmowe porażki nie zniechęcą Elbanowskich to dalszego tropienia absurdów tej reformy. Ruch rodziców, który powstał dzięki akcji „Ratuj Maluchy” to potężna siła. Wierzę, że nie spoczną, zanim nie wywalczą zmian.

 

Małgorzata Terlikowska