Od 500 plus normalnie ludziom się w głowach poprzewracało, żeby nie powiedzieć dosadniej. Teraz, dzięki PiS, niemal wszyscy wielodzietni żyć będą niczym rentierzy. Przecież się obłowili jak nigdy dotąd. W końcu wakacje przez 365 dni. I robić nie trzeba. Kto by się tam wysilał, skoro kasa sama wartkim strumieniem płynie do portfela. To nie są żarty. Regularnie czytam takie komentarze. Komentarze podsycane coraz bardziej durnymi newsami z programem 500 plus w roli głównej.

Co prawda wiele gmin nawet nie zaczęło wypłacać pieniędzy z rządowego programu, ale dziennikarze już swoje wiedzą. Najpierw pytali rodziców, na co wydadzą pieniądze. Jak usłyszeli, że na zabawki i ubrania, powstał ogólnonarodowy lamet nad rozrzutnością Polaków. Bo przecież powinni w edukację dzieci inwestować. W redakcji w Warszawie wiedzą lepiej na co Iksińscy spod Szczecina potrzebują pieniędzy.

Wczoraj straszono nas, że polskie ulice – z powodu rządowych dotacji – zaleją stare rzęchy z  Zachodu. Za 500 złotych to sobie teraz Polacy limuzyn naściągają. „W tym roku polskie drogi będzie zalewać fala starych samochodów. Rósł będzie popyt na auta najtańsze i najbardziej wyeksploatowane - prognozuje dziennik. Zdaniem dziennikarzy „Rz” przyczyną tego stanu rzeczy są słabnący złoty i program 500+” – donosiło Radio Zet.

Dziś to samo radio informuje, że z powodu prorodzinnego programu PiS nie będzie miał kto… zbierać truskawek, wiśni, borówek i innych owoców sezonowych. To znaczy na pewno tego jeszcze nie wiadomo, ale w dobrym tonie jest pospekulować: „Ogólnie jest coraz gorzej na rynku prac sezonowych, po prostu jest niechęć do takiej roboty,  a w związku z 500 plus kryzys z pracownikami na pewno się powiększy, zgłasza się coraz mniej chętnych” – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim” jeden z plantatorów truskawek. I wychodzi na jaw, jak to 500 złotych rozleniwi dzieciorobów. Szkoda tylko, że jakoś dziennikarzom umyka fakt, że to nie polityka prorodzinna jest problemem dla pracowników sezonowych, ale… niskie stawki, za które niewiele osób chce pracować. „Stawki godzinowe w sadzie wynoszą 8 - 10 zł. Jeżeli sadownicy nie sprzedadzą towaru w dobrej cenie, to tych stawek nie podniosą. Jak mówi, były już takie lata, że wiśnie zostały na drzewach, bo nikt za 50 groszy od kilograma nie chciał ich rwać”. A wtedy nie było programu 500 plus.

Podobnie jak pracowników sezonowych program 500 plus miałby rozleniwić kobiety, które zamiast ciężko pracować choćby w sklepie, zostaną w domu, żeby urodzić kolejne dziecko. I je wychowywać. Wielki skandal, że matka chce być w domu z dzieckiem. Ekonomista Robert Gwiazdowski przekonywał ostatnio w „Rzeczpospolitej”, że praca kobiet, szczególnie w tych najmniej opłacanych zawodach, to nie przywilej, a przymus. I wcale go nie dziwi, że spora grupa kobiet wybierze macierzyństwo: „I wcale się im nie dziwię. Co więcej - one by do tej pracy w ogóle nie poszły, gdyby poprzednie rządy nie zabierały ojcom ich dzieci 65 proc. tego, co za ich pracę płacą pracodawcy! To źle czy może dobrze? To sami ludzie własnymi wyborami powinni rozstrzygnąć”.  

No i właśnie. Zwolennicy wyboru jakoś nie mogą zrozumieć, że rodziny podejmują wybory niekoniecznie tak, jak im dyktują panie na przykład z Kongresu Kobiet, które politykę prorodzinną redukują do postulatu budowy żłobków i jak najszybszego powrotu kobiet do pracy. Jakoś nie mogą zrozumieć, że dla kobiety bycie w domu z dziećmi nie jest upokarzające. Wręcz przeciwnie. Jeśli więc rodzinie taki układ odpowiada, naprawdę nikomu nic do tego. A jeśli popatrzymy na to z pespektywy dziecka, to już same plusy. Bo które dziecko nie marzy, żeby rodzice mieli więcej czasu dla niego.

Ciekawa jestem, czy za korki na wyjazdówkach w wakacje także dziennikarze obwinią program 500 plus (dziecioroby się obłowiły, to ruszają w Polskę, zamiast siedzieć w domu). Z góry wiadomo także przez kogo będzie tłok na plaży i kolejka na Giewont.

Małgorzata Terlikowska