Tym samym Ewa Kopacz ze swoimi ministrami zrealizuje najbardziej radykalne postulaty środowisk homoseksualnych. Postulaty, z którymi ostatnio maszerowały one w Paradzie Równości. A są to – homoadopcje. Od dawna walczy o to choćby organizacja Men Having Babies, która nie tylko wspiera gejowskie rodzicielstwo, ale także promuje surogację dla par gejowskich.

Oto, dzięki sprytnemu zapisowi w ustawie o leczeniu niepłodności, surogacja i homoadopcja może zagościć w polskim prawie – przestrzega Instytut Ordo Iuris. „Rządowy projekt ustawy legalizującej in vitro (…) w ostatnim rozdziale, w art. 91 pkt 3 przewiduje wprowadzenie do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego art. 75¹ tworzącego możliwość uzyskania statusu prawnego ojca mężczyźnie względem obcego mu dziecka poczętego in vitro. W tym celu wystarczy, by matka surogatka nosząca ciążę z dzieckiem poczętym in vitro oświadczyła, że będzie on ojcem dziecka”. Oświadczenia tego przecież w żaden sposób urzędnik nie będzie mógł zweryfikować. Co ciekawe prawnicy z Ordo Iuris przypominają, że na etapie prac sejmowych na temat tegoż właśnie zapisu wypowiedział się Sąd Najwyższy. A że wypowiedział się negatywnie, to i został zignorowany przez posłów zajmujących się rządowym projektem.

Jeśli zapis ten znajdzie się w ustawie, nie ma dla mnie wątpliwości, pod czyje dyktando ona powstała i skąd taki pośpiech z jej uchwaleniem. Beneficjentami wcale nie będą bezpłodne pary, a kliniki zapłodnienia pozaustrojowego i środowiska homoseksualne, które cichaczem zrealizują swoje postulaty. A dobro dzieci? Kogo to interesuje? Dobro dziecka się nie liczy, skoro może uda się uzyskać kilka punktów procentowych w nadchodzących wyborach w zamian za uwzględnienie próśb gejów i lesbijek.

Jeśli jest jeszcze cień szansy na to, by powstrzymać działania rządu, warto przypomnieć w tym kontekście choćby badania amerykańskiego prof. Marka Regnerusa. A wynika z nich m.in., że 23 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę mówiło, że było „dotykane seksualnie” przez ich rodzica lub jej partnerkę. Osoby wychowywane przez homoseksualnych rodziców w pewnym momencie zostały zmuszone do seksu wbrew ich woli. Dotyczy to 31 proc. tych wychowanych przez matkę lesbijkę, 25 proc. przez ojca geja.40 proc. wychowanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. wychowanych przez ojca geja miało romans w czasie małżeństwa lub wspólnego mieszkania z partnerem rodzica. 19 proc. wychowanych przez matkę lub ojca homoseksualistów przechodzi lub ostatnio przechodziło psychoterapię. 20 proc. wychowywanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. przez ojca geja podawało, że nabawiło się infekcji przenoszonych drogą płciową.  Generalnie z badań prof. Regnerusa wynika, że dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowane przez pary jednopłciowe. I o taką rodzinę trzeba walczyć, taką rodzinę wspierać, a nie ulegać homopropagandzie.

Jeśli badania i statystyki nie przekonują, pora sobie uświadomić, że to, co omawiany zapis przyniesie, to nic innego jak zielone światło dla handlu ludźmi. Nie przypuszczam, żeby z powodu wielkiego altruizmu i współczucia dla gejów kobiety godziły się na bycie surogatkami. Tym, co być może spowoduje, że będą się surogacją trudnić, będzie bieda. Jeśli w ten sposób rząd chce walczyć z biedą, to ja bardzo dziękuję.

Obrońcy dzieci, obudźcie się! Gdzie jest teraz choćby Rzecznik Praw Dziecka. Ten sam, który apelował, by nie stygmatyzować dzieci poczętych metodą in vitro. Czy handel nimi nie jest większą zbrodnią? Rodzic, który da dziecku klapsa, jest przestępcą, bo narusza prawo. Rodzic, który kupuje sobie dziecko urodzone przez kobietę, której dziecko to nigdy nie pozna, jest w porządku, bo prawo na takie działanie pozwoli.

Panie Rzeczniku, do dzieła. Jeśli faktycznie leży Panu na sercu dobro dzieci, to jest to ten moment, żeby o to dobro dzieci zawalczyć, żeby pokazać, że nie partyjne układy się liczą, a ten mały człowiek, który jednym zapisem w ustawie może zostać sprowadzony do towaru czy zabaweczki.

 

Małgorzata Terlikowska