Temat ten bardzo zainteresował szczególnie tych, którzy z Kościołem nie mają po drodze. No, jak to teraz będzie? Jeśli poseł X zagłosuje za in vitro, to będzie smażył się w piekle? A może biskupi niech napiszą na płocie, że poseł Y nie może przystępować do komunii. Albo lepiej niech napiszą to na kominie, żeby było lepiej widać.

 

Temat ekskomuniki za jawne działanie wbrew nauce Kościoła powrócił wraz z oświadczeniem Prezydium Episkopatu Polski w sprawie ustawy o leczeniu niepłodności. Zdaniem biskupów, projekt ten m.in. nie chroni zarodków, nie bierze pod uwagę ich godności, dopuszcza do in vitro związki nieformalne. Jako że mamy do czynienia z prawem jawnie niemoralnym, biskupi przypomnieli, jaką nauką winni kierować się ci posłowie, którzy są katolikami. „Jednakże w procesie legislacyjnym nie można pomijać granic dla uczestnictwa w przyjęciu niemoralnego prawa, które stawia jasna i uzasadniona ocena etyczna, oparta o uniwersalne wartości, które w jednakowym stopniu dotyczą wszystkich ludzi, tak wierzących, jak i niewierzących. Ich pominięcie rodzi odpowiedzialność moralną za skutki wejścia w życie takiej regulacji i może oznaczać wykluczenie się ze wspólnoty Kościoła” – napisali w oświadczeniu.

 

Biskupi wprost zwrócili uwagę na to, czym może skutkować głosowanie za prawem niemoralnym. Tym bardziej, że ekskomuniki nikt wszem i wobec ogłaszać nie musi. Osoba, która jawnie sprzeniewierza się nauce Kościoła, sama na siebie ją nakłada, sama swoim postępowaniem wyklucza się z Kościoła.

Dziś na celownik apel biskupów wzięła Dominika Wielowieyska. Publicystka „Gazety Wyborczej” przypomniała, że swoje wątpliwości co do projektu biskupi przedstawili w kilku punktach. „Tych punktów jest osiem. Jeden z nich zakłada, że in vitro dostępne by było jedynie dla małżeństw. Czy gdyby Sejm tę jedną poprawkę przyjął do projektu rządowego, to katolik może już głosować za ustawą? Choć przecież sprawa ta nie dotyczy akurat fundamentalnej dla Kościoła kwestii, czyli ochrony zarodków. Od którego momentu, to znaczy od ilu poprawek proponowanych przez Kościół, poseł może już głosować za ustawą? Może potrzebna jest instrukcja dla spowiedników posłów: jeśli trzy propozycje biskupów będą w Sejmie przyjęte, to do komunii można iść, a jeśli tylko dwie - to już nie” – pisze.

Czy to oznacza, że biskupi odchodzą od swojego twardego stanowiska i zaakceptują rządową propozycję? Czy zadowolą się na przykład jedną poprawką, a inne kwestie pominą? Wątpię. Wierzę głęboko, że dalej stać będą na stanowisku potrzeby stworzenia prawa moralnego chroniącego tych, którzy sami bronić się jeszcze nie mogą.

Na żaden kompromis etyczny biskupi nie pójdą – zapowiada rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch. Na temat zapłodnienia in vitro zdania nie zmienią. Co nie oznacza, że nad projektem nie trzeba dyskutować, nie trzeba go poprawiać i dążyć do tego, by jak najlepiej chronił ludzi na zarodkowym etapie rozwoju. Kwestii etycznych na bok odłożyć nie można, one są bowiem fundamentalne. Bez etyki nie będzie polityki. Jedyne na co Kościół może się zgodzić, to kompromis polityczny. Bo tylko w ten sposób można walczyć o moralne prawo. I o ustawę, która będzie faktycznie dotyczyła leczenia niepłodności, bez niemoralnych i złych rozwiązań. Nie chodzi bowiem o to, żeby powstało prawo byle jakie, niemoralne, na odczepnego. Jeśli już ma ono być, niech będzie porządne, moralne. Niech służy ludziom, którzy cierpią z powodu niepłodności, a nie politykom i przedwyborczym gierkom. Bo prawo ma służyć ludziom, a nie słupkom poparcia. Presja czasu mu nie służy.

Małgorzata Terlikowska