Co prawda jaki „autorytet”, taka głębia myśli, niemniej czasem warto spojrzeć, jakim przekazem media karmią młode dziewczyny. Wizja macierzyństwa, relacji damsko-męskich jest w nich zupełnie wypaczona. A im bardziej szokujące poglądy na te sprawy ma celebryta, tym chętniej występuje publicznie i się swoimi przemyśleniami dzieli.

„Kobiety rodzą dzieci dla siebie. Mężczyzna jest jedynie dawcą nasienia” – zakomunikowała związana z TVN pogodynka Omenaa Mansah. No tak, swoje zrobi i może znikać. Inaczej tylko przeszkadza. A poza tym, skoro kobieta sobie urodzi dziecko, czytaj zabaweczkę, to po co ma się nią z kimś dzielić. „Moje, nie dotykaj”. Zresztą, dziś ten facet, jutro następny. Lepiej się nie przywiązywać za bardzo. A dawca – wiadomo, najlepiej anonimowy, żeby przypadkiem nie rościł sobie potem pretensji do naszej zabawki.

Skoro już na horyzoncie ów dawca nasienia się pojawi, to warto skorzystać. Tylko trzeba mieć na uwadze, że jak sobie pójdzie, albo – częściej – po wykonaniu stosownej usługi same mu podziękujemy, to łatwo nie będzie: „Samotne macierzyństwo jest trudniejsze niż zdobycie Kilimandżaro” – obwieściła właśnie Martyna Wojciechowska, która „pięć razy zerwała zaręczyny, dwa razy odwołała ślub. Samotnie wychowuje córeczkę, jest feministką, ma ponad milion fanów na Facebooku”. 

Ale zanim dziecko się urodzi, trzeba przetrwać ciążę, a to podobno nie jest łatwe, bo jak przekonuje Kaja Śródka: „Kobiety w ciąży stają się lekko odmóżdżone”. Na szczęście zawsze liczyć można na męskie wsparcie: „Jak taszczę stylizację do "Pytania na Śniadanie", mam narzeczonego zaprzężonego jak niewolnika, żeby mi pomagał”. Uff, nie ma to jak swój niewolnik.

Ale niewolników na razie zostawmy, niech dalej taszczą stylizacje. Ciekawiej się robi, kiedy celebrytki zaczynają opowiadać o dzieciach. W końcu je dla siebie urodziły i mogą się bawić – jak za dawnych czasów. „Będziemy je głaskać, przytulać i nazywać George” – tak to chyba leciało w jakiejś kreskówce. No chyba że zabawka będzie płci żeńskiej. Wtedy będziemy ją jeszcze przebierać. Przy okazji, tak jak stylistka Zosia Ślotała, która niedawno urodziła dziecko, odkryjemy Amerykę. Dziecko nie tylko grzecznie leży, śpi i pozwala się stroić, ale ono – o zgrozo – brudzi ubranka: „totalnie nie zdawałam sobie sprawy, że dzieciaczek tak często brudzi ubranka, że codzienne pranie jest na porządku dziennym! Jest masa przepięknych ubranek, które nie mogę się doczekać jak założę na mojego mikruska, ale na samym początku ilość przewijań na dzień wymusza na mnie, żeby ubierać ją w wygodnie rozpinane bodziaki, żeby dostęp do pieluch był jak najszybszy” (a przecież zabawki nie brudziły, buu). To, na co czeka pani Ślotała, w praktyce już realizuje Kaja Środka. I jak na stylistkę przystało poinformowała wszem i wobec, jaki styl nosi jej syn. Pewnie wie, co mówi, bo w końcu stan lekkiego odmóżdżenia ma już za sobą: „Styl ubierania Teodora nazywamy stylem małego ekskluzywnego menela, ponieważ uwielbiam mu kupować wszystko za duże. Może on wyglądać jak biedny wycieruch, bo tu ma za duży mankiet, tam jakieś spodnie powłóczy za sobą, nogawki są popodwijane”. Tylko czy Teodorowi w tym jest naprawdę wygodnie?

Jak już dziecko poprzebierane, sterty prania uprane i poskładane, czas zająć się sobą. W tym temacie także celebrytki mają sporo do powiedzenia. Bo bycie mamą to za mało. Teraz trzeba być „sexy mamą”. Jak to osiągnąć? Kasia Cichopek służy radą: „każda kobieta powinna być swoją przyjaciółką, dzięki temu będzie mogła zachować dobry nastrój i docenić swoje zalety. Ważna jest wiara w siebie i umiejętność dostrzegania pozytywnych cech. Przyjemności poprawiają samopoczucie każdej kobiety, wyjście do kina lub do kosmetyczki Ci pozwoli na chwilę relaksu, dzięki której będziesz naładowana pozytywną energią. Nie zapominaj o relaksie!”.

Cóż, relaks rzecz ważna. Bo w rodzinie w końcu bywa różnie. „Nie obrażamy się na siebie, jak ona powie do mnie "ty ch*ju", a ja do niej "ty suko". Zawsze są powody, żeby sobie tak powiedzieć. Żyjemy w XXI wieku. Nie bierzmy tego dosłownie” – zawsze chętnie dzieli się swoim życiem rodzinnym Michał Wiśniewski. Nie powiedział niestety jakimi słowami zwraca się do dzieci, czy równie „sympatycznymi” jak do żony. Zresztą, czasem bywa i u Michała Wisniewsiego sielankowo, nie zawsze tam „rzucają mięsem”: „To, co jest piękne, że siedzimy przy jednym stole, podajemy sobie ręce i tworzymy wielką patchworkową rodzinę. Dobro dzieci jest najważniejsze”. Proszę, jak sielanka.

Przy jednym stole z dziećmi nie usiądzie raczej Doda. „Dzieci nie wyzwalają we mnie kompletnie żadnych uczuć. Bardziej niż dzieci wzruszają mnie zwierzęta. To dlatego, że mój ojciec jest za pan brat z naturą i uczył mnie tego od dziecka. W moim przypadku emocje, które wyzwalają dzieci w ich matkach, wyzwalają małe, bezbronne zwierzęta. Natomiast kompletnie tego nie czuję, jeżeli chodzi o rasę ludzką”.

Cóż, czasem głębia myśli jest odwrotnie proporcjonalna do sławy. Jedno jest natomiast pewne – bez celebrytów i ich przemyśleń było by po prostu nudno. A tak to przynajmniej można się pośmiać.

Małgorzata Terlikowska