Dzisiaj bardzo ciężko o oryginalne myślenie. Nie chodzi o wyszukiwanie ,,na siłę’’ jakiś dziwactw, lecz o samodzielnych mędrców, którzy nie baliby  się  kwestionować obecnego status quo. Nie idzie też o walkę z tradycją – nikt nie jest samotną wyspą, dlatego należy korzystać z doświadczenia i dorobku innych. Targetem powinna być prawda i rozeznawanie rzeczywistości. Zdrowo jest też nie uważać, że już się wie. Czasami nad ludzkością - niczym ciemne chmury - ciążą pewne idee, które dominują nad wszystkimi pozostałymi. Jakakolwiek refleksja, która godziłaby w ich podstawy wydaje się niemożliwa. Tak było chociażby z komunizmem i nazizmem, które niczym skażone wody zalewały Europę i świat infekując je – wszystko pod płaszczykiem nauki! Warto pytać, co dzisiaj zniewala umysły ludzi na masową skalę? Według mnie taką dominującą ideą, która w ogromnym stopniu przemeblowuje myślenie współczesnych o rzeczywistości – jest ateistyczna wersja teorii ewolucji. Chyba każdy łapie się na tym, że nie raz myśli o świecie przez pryzmat tego, co ona mówi. Jej podstawa opiera się na dwóch założeniach: po pierwsze – świat, w którym żyjemy powstał w wyniku działania ślepych sił kosmicznych i biologicznych, po drugie – wszystko, co nas otacza ma naturę materialną. Na straży ateistycznej teorii ewolucji, w dużej mierze stoi współczesna nauka, co mówiąc innymi słowy oznacza: ZAKAZ WSTĘPU! Ktokolwiek  zachciałby krytycznie reflektować nad zasadnością owej teorii, narazi się na uśmiechy politowania, kończąc w szufladce pod nazwą KREACJONISTA, czytaj ignorant.

Na stronach internetowych toczy się nieustanna wojna na argumenty pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami teorii ewolucji. Wywody jednych i drugich zataczają tak ogromne kręgi, że bardzo ciężko wyrobić sobie jakieś zdanie – rzeczywista wiedza miesza się z myśleniem życzeniowym. Działają potężne emocje. Dzieje się tak, gdyż w rzeczywistości nie chodzi o same fakty naukowe – te po prostu są, lecz o ich interpretacje światopoglądowe. W gruncie rzeczy idzie o to, czy Bóg istnieje czy nie. Teoria ewolucji nie potrzebuje Boga – tak przynajmniej twierdzą ateistyczni darwiniści a hipoteza Boga, jest po prostu zbędna. Świat należy wyjaśniać kierując się zasadą ,,jakby Boga nie było’’ czyli poprzez tzw. materializm metodologiczny. Niespostrzeżenie jednak, metodologia przekształca się w nieuprawniony sposób w swoją mocniejszą formę – w materializm ontologiczny. Nieuprawniony, gdyż aby uznać, że wszystko, co nas otacza jest materią, musi nastąpić akt wiary. Niestety nad wyraz często taka wiara uzurpuje sobie miano wiedzy. Darwiniści – a(teiści) zatem wierzą, że cały znany i nieznany nam wszechświat ma naturę materialną (pomijając już problematyczność tego czym sama materia jest, wskazując choćby na tajemniczą  ciemną materię tworzącą w ogromnej mierze wszystko, co nas otacza) oraz, że nie ma Boga. Człowiek natomiast – według nich -  jest niczym więcej jak tylko zlepkiem kwasów i protein, produktem  naturalnych  procesów ewolucyjnych – przypadkiem, który równie dobrze mógł się nie wydarzyć. Dodają także, iż wyjaśnienia Początku jakie ma do zaproponowania umysł niezainfekowany Bogiem, są znacznie bardziej wyrafinowane i ciekawe. To oczywiście w ogromnym skrócie myślenie zdominowane przez ateistyczną interpretację teorii ewolucji.

Czy osoby wierzące w Boga mają problem z teorią ewolucji? Przyglądając się ogromnym emocjom podczas różnego rodzaju debat oraz niekończącej się ilości sporów, jakie nieustannie możemy spotkać na forach internetowych, należy chyba dać odpowiedź twierdzącą. Sam jednak spór – wbrew pozorom - nie odbywa się wcale na polu nauki. Prawdy i fakty naukowe to jedno, natomiast ich interpretacja to już coś zupełnie innego. Bardzo silne emocje w gorącej dyskusji wskazują, iż chodzi o sprawy znacznie głębsze i osobiste, gdzie w posadach trzęsie się ludzkie rozumienie rzeczywistości. Człowiek boi się stracić grunt pod nogami, dlatego nawet fałszywy, ale własny światopogląd, jest lepszy niż żaden. Zrozumienie, że ludzie mogą tworzyć różne, często sprzeczne ze sobą wyjaśnienia faktów naukowych, mogłoby pomóc nabrać zdrowego dystansu do owych interpretacji. Tym bardziej, że nie ma  prostego przejścia od faktu do modelu rzeczywistości. Światopogląd naukowy po prostu nie istnieje. Dlatego w  przeważającej mierze, ci którzy podają się dzisiaj za naukowców, biorąc udział w medialnych debatach, są jedynie zwykłymi ideologami. Dokonując poważnych uproszczeń, ubranych w płaszczyk naukowego wyrafinowania, wzorów matematycznych,  uzurpują sobie prawo do posiadania klucza poznania rzeczywistości – to pycha, której się wydaje, że już wie tak wiele. Tymczasem o wiele więcej nie wiemy! Kolejne odkrycia naukowe mnożą następne i trudniejsze pytania, nowe problemy. Zagadka pochodzenia wszechświata, życia czy człowieka nie jest rozwiązana. Dlatego nie dawajmy sobie wmawiać, co powinniśmy myśleć o fundamentach rzeczywistości. Wracając do teorii ewolucji, trzeba przyznać, że jest ona bardzo ciekawa. Nie sposób się nie zgodzić, że dobór naturalny istnieje, wpływając na przemianę  i  jakąś ewolucję istot żywych,  jednak przesądzanie na podstawie tego, w jaki sposób powstał wszechświat,  jest już przekroczeniem uprawnień. To po prostu nieuczciwe. W oparciu o powyższe, zastanawia fakt, dlaczego tak wielu wierzących ma problem z teorią ewolucji? Raczej należałoby się tutaj doszukiwać problemu z ich własną wiarą.

[koniec_strony]

Czy teoria ewolucji przeczy dogmatowi o grzechu pierworodnym pierwszych ludzi? Przede wszystkim należy zauważyć, że mamy tutaj do czynienia z zagadnieniami z dwóch zupełnie różnych od siebie dziedzin. Nauki i wiary. W matematyce, aby móc przeprowadzić jakieś równanie, często należy rozpocząć od poszukania wspólnego mianownika. Tutaj o czymś takim, mowy być nie może. Pominę różne karkołomne próby, z jednej strony np. poszukiwanie mitochondrialnej Ewy, z drugiej  naciąganie  wieku Ziemi do 6 tysięcy lat rzekomej historii biblijnej. Nauki i wiary nie można sprowadzić do wspólnego mianownika. Niejednokrotnie w historii filozofii rolę takiego ,,wspólnika’’ pełniły monizmy ontologiczne – z jednej strony materialistyczny, z drugiej spirytualistyczny. Gdy tylko, któryś z nich  zaczął dominować,  pomiędzy nauką i wiarą powstawał nieprzezwyciężalny konflikt. Logika głosi – tertium non datur – jednak w tym przypadku, właśnie tylko trzecia droga pozwala rozwiązać konflikt ludzi  ,,szkiełka i oka’’ z sympatykami  Biblii. Tym rozwiązaniem, jest uznanie dwoistej natury świata - materialnej i duchowej. Tak jak nie sposób przeczyć faktom naukowym, które po prostu są, również ludzki duch ma swój realny kształt w świecie - jest nim  życie wewnętrzne człowieka. Nie można odmówić realności tej walce, jaka w milionach dusz toczy się każdego dnia o wierność Bogu i drugiemu człowiekowi, o pokorę, prawdę czy o miłość. Nauka nie ma tutaj nic do powiedzenia. Biblia dotyczy właśnie ludzkiego ducha i o  niego – podążając jej nauczaniem – Bóg zabiega przede wszystkim. Oczywiście człowiek wierzący dokonał aktu wiary w to, że Bóg stworzył wszystko, co istnieje. Także, że miał miejsce upadek pierwszych ludzi a jego najpoważniejszą konsekwencją jest lęk przed Bogiem, skutkujący wyrzuceniem człowieka poza jego własne wnętrze. Przypatrując się duchowym zmaganiom wielu ludzi wiary, dostrzegamy ten opór ludzkiej natury, który utrudnia wejście do zamku wewnętrznego duszy  i otwarcie się na żyjącego tam Boga. Nawrócenie jest bardzo trudnym procesem i mamy prawo pytać dlaczego tak jest? Skąd ten głęboki lęk - najczęściej nieuświadomiony - przed różnymi przejawami sacrum? Czemu święte odpycha? Grzech pierworodny był aktem wewnętrznym człowieka, bez znaczenia w tym momencie czy popełniony przez ludzi obrośniętych sierścią czy nie, ale zmienił i to radykalnie nasz sposób patrzenia na rzeczywistość. Świat materialny nie przeszedł aż takiej metamorfozy, lecz konstrukcja ludzkiego ducha została naruszona, miejsce pierwotnej niewinności zajęła wina. Dobrze znamy w oparciu o psychologię jak działa mechanizm poczucia winy, wtedy ciężko spojrzeć temu, kogo skrzywdziliśmy prosto w oczy.  Mistrzowską analizę poczucia winy, przeprowadził Dostojewski w ,,Zbrodni i karze’’.  Świat oglądany przez Raskolnikowa – głównego bohatera – po zbrodni, którą popełnił, wygląda na odmieniony i obcy, odtąd wszystko się zmieniło. Cóż dopiero wina wobec Ojca całej ludzkości! Są to tylko pewne intuicje, w żadnym razie nie próbujące udawać wiedzy, ale można dzięki nim reflektować nad Początkiem.

Św. Augustyn powiedział kiedyś że, <przyczyną wszelkiego ludzkiego błądzenia, jest to, iż człowiek nie zna samego siebie>. Można czasami mieć wrażenie, że znamy samych siebie dobrze. Przecież już tyle lat jesteśmy na świecie, wiele widzieliśmy, tyle książek przeczytaliśmy. Sama jednak długość przeżytych lat, niekoniecznie musi się przekładać na lepsze samopoznanie. Karl Jaspers –niemiecki psychiatra i filozof – uważał, że dopiero doświadczenie sytuacji granicznych a więc skrajnego cierpienia, może nas otworzyć na prawdę o nas samych. Twierdził, że sytuacje graniczne są „jak mur, o który uderzamy, o który się rozbijamy. Nie potrafimy ich zmienić, lecz jedynie naświetlić. Nie da się ich oddzielić od samego istnienia empirycznego" (K. Jaspers, „Filozofia", t. III, s. 2). Nieuleczalna choroba, porzucenie, zbliżająca się śmierć, dopiero one ,,uczą’’ odczytywać szyfry naszej egzystencji. Pomyślmy  o  doświadczeniach osób, które przeżyły obozy koncentracyjne. Z pewnością rzeczywistość inaczej wygląda z perspektywy ciepłego fotela i z za biurka, niż wówczas, gdy życiem coś porządnie potrząsnęło. Bardzo podobnie uważał genialny polski psychiatra Kazimierz Dąbrowski – twórca dezintegracji pozytywnej. Dąbrowski nie widział innej drogi do pełni osobowości, jak tylko poprzez przejście ,,pasji nocy’’ czyli krańcowo trudnych doświadczeń psychicznych. Skoro prawda istnienia tyle kosztuje, nie dziwi fakt, że mamy tak niewielu przewodników ludzkości.

Cóż to wszystko jednak ma wspólnego z teorią ewolucji i grzechem pierworodnym? Bardzo wiele. Człowiek jest zagrożony bytowaniem w nieprawdzie i w pewnym sensie, aby siebie odzyskać tzn. swoje autentyczne życie, za którym głęboko tęskni – musi wrócić do początku. To prawdziwa wędrówka wewnętrzna, pełna niebezpiecznych przygód i ślepych zaułków. Sama tęsknota za innym życiem, różnym od tego, które prowadzimy, byłaby niezrozumiała, gdyby człowiek był jedynie produktem ślepych praw natury – skoro jesteśmy tylko z tego świata, to on nam powinien w zupełności wystarczać, jak starcza zwierzętom. Tak jednak nie jest. My wciąż na coś czekamy, przekonują nas o tym kolejne zdobyte cele. Dlatego teoria ewolucji może i nawet świetnie wyjaśnia pochodzenie naszego ciała, ale w najmniejszym stopniu nie pomaga zrozumieć ludzkiego ducha, jego rozterek i cierpienia. Historia upadku przeciwnie – nadaje właśnie głęboki sens, tym wszystkim  pragnieniom za życiem, które jeszcze nie nadeszło. Bezcenne tutaj są świadectwa mistyków chrześcijańskich, nie tylko wielkich świętych. Wiele osób modlących się doświadcza chwilowych  łask ,,powrotu’’ do głębszych pokładów ludzkiego ducha, np. w mistycznym darze modlitwy skupienia i smaków (terminologia św. Teresa od Jezusa). W modlitwie skupienia, którą otrzymuje się wyłącznie z łaski Boga, człowiek zupełnie inaczej doświadcza samego siebie - pociągnięty ku głębi swojego jestestwa, po raz pierwszy w tym przeżyciu, odkrywa drugie dno rzeczywistości. Z tej perspektywy wyraźniej widać nasz wewnętrzny bałagan i wyrzucenie z egzystencjalnego centrum osobowego. O wiele łatwiej też, wierzyć, że Original Sin - upadek człowieka, rzeczywiście miał kiedyś miejsce.

Oczywiście powyższe rozważania tylko dotykają zasygnalizowanych w tytule zagadnień. Generalnie uważam, że aby pełniej rozumieć rzeczywistość, należy na nią patrzeć w różnych kluczach – naukowym, filozoficznym, psychologicznym oraz religijnym. Analiza jedynie w jednym z nich, co prawda łatwiejsza, ale ukazująca całość w krzywym zwierciadle. Tym bardziej, że człowiek wymyka się wszelkim klasyfikacjom, jest zawsze kimś więcej...

Mariusz Januszewski