Z ogromnym niesmakiem czyta się niektóre komentarze po nominacji abpa Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego. Nie tylko te ze strony „Gazety Wyborczej”, „Więzi” czy nieocenionego ks. Kazimierza Sowy…

 

Oczywiście napiszę trochę przekornie, że niesmaczne są także opinie prawicy. Rażą mnie wypowiedzi, że bardzo dobrze, że to akurat abp Jędraszewski został wybrany, a nie daj Boże bp Ryś czy kardynał Nycz. Tego typu wypowiedzi świadczą o tym, jak traktujemy Kościół.

Nominacja z woli papieża Franciszka jest wolą Boga. Nie chodzi o to, że hierarcha wypowiada się zgodnie z naszymi wyobrażeniami o Smoleńsku, aborcji i gender, ale najważniejsze, aby pełnił swą owocną posługę zgodnie ze swoim charyzmatem.

Być może nawet jest tak, że niektóre inne wypowiedzi arcybiskupa mogą podobać się średnio, albo być trudne do realizacji we własnym życiu. Co wtedy?

„Dopiero pusty grób, słowa anioła, a następnie osobiste ukazywanie się im Chrystusa Zmartwychwstałego przekonało Apostołów, że Pan naprawdę żyje! Że jest Prawdą o Życiu! Że jest Drogą, która do Życia prowadzi! (por. J 14, 6)” - powiedział abp dwa lata temu podczas Paschy.

Czy spotkaliśmy Chrystusa, czy traktujemy go jako Drogę czy jako pałkę na swoich przeciwników politycznych? A może raczej zachowujemy się, jak powiedział niedawno papież Franciszek, jak kibice jednej (konserwatywnej bądź liberalnej) drużyny w Kościele?

- Może to i dobrze, gdyż każdy z nas może się w nim odczytać. Właśnie wtedy kiedy dokonujemy rachunku z naszego życia i kiedy jesteśmy przejęci żalem i kiedy widzimy ratunek tylko w Jezusie. Tej prawdy doświadczaliśmy w minionym Roku Miłosierdzia. Po słowa przebaczenia udawaliśmy się do konfesjonałów prosząc Jezusa aby spojrzał na nas ze swego królestwa - powiedział z kolei na podstawie fragmentu Ewangelii o dobrym i złym łotrze.

Czy widzimy siebie w tych grzesznych postaciach? Czy może tylko mamy wyobrażenie o sobie jako osobie bardzo pobożnej, a to inni wyłącznie zasługują na poznanie prawdy w naszym rozumieniu i nawrócenie (do idei, głosimy)?

Na jednym z kazań powiedział też: „Nie możemy twierdzić, iż życie wieczne i szczęście wieczne dotyczy tylko tych, którzy narodzili się już po Chrystusowym przejściu do Ojca. Zbawienie dotyczy wszystkich ludzi”. A czy my czasem nie wiemy lepiej, własnymi osądami, kto powinien być zbawiony, a kto potępiony, czy nie ograniczamy Miłosierdzia Boga wyłącznie do osób, które nam odpowiadają?

 „Niech wasza młodość nie będzie wymówką, ale szczególnym narzędziem do tego, by Bóg mógł się Wami posługiwać w głoszeniu prawdy o Jego miłosierdziu” – zachęcał z kolei młodych w czasie Światowych Dni Młodzieży.

Czy dajemy wyraz bycia chrześcijanami naszym życiem, czy jest to wyłącznie wygodna teoria, z jaka się identyfikujemy? Czy realizujemy miłosierdzie, czy żądamy sprawiedliwości albo sami ją wymierzamy?

Żyjemy w czasach, gdy wiernym wydaje się, że są mądrzejsi od proboszcza, biskupa a nawet Ojca Świętego. Pod tego typu postawą, pozorowaną troską o Kościół, kryje się jednak dużo częściej zatwardziałość, bunt i nieposłuszeństwo. Jest to widoczne zarówno na lewicy, jak i na prawicy, starającej się coraz częściej być bardziej papieska od papieża.

Tomasz Teluk