Mające się odbyć dziś „marsze studentów” to odgórna inicjatywa Komitetu Obrony Demokracji. Organizatorzy nie kryją bliskich związków z organizacją, a liderzy protestu organizowali wcześniej „czarny marsz” kobiet.

 

Opozycja otwiera kolejny front. Tym razem na uniwersytetach. Wykorzystując odwieczne lewicowe nastroje wśród młodych intelektualistów, postanowiła na uczelniach zasiać podziały i wzajemną niechęć. Protest ma przypominać studenckie protesty 68. roku i czasy komunizmu. Tego typu manipulacja może się jednak nie udać.

Jak szybko ustaliły „Wiadomości” TVP, protest jest koordynowany z KOD, a organizatorkami są te same osoby, które angażowały się np. w „czarne marsze” zwolenniczek zabijania nienarodzonych dzieci. Skandaliczne jest, że demonstranci próbują wmawiać opinii publicznej, że są reprezentacją wszystkich studentów w Polsce.

Od akcji natychmiast odcięło się nie tylko Niezależne Zrzeszenie Studentów, największa, zresztą prawicowa organizacja studencka w Polsce, ale także inne stowarzyszenie i organizacje: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych, Fundacja Służby Niepodległej, Fundacja Sapere Aude, Stowarzyszenie Koliber, Stowarzyszenie Studenci dla Rzeczpospolitej czy Stowarzyszenie Młodzi dla Polski. Studenci protestują przed wikłaniem uczących się na uniwersytetach w politykę.

Tak więc mamy do czynienia z kolejną manipulacją opozycji. To nie „studenci”, ale margines - ci, którzy popierają KOD, PO i Nowoczesną i utożsamiają się z ich wartościami - czyli lemingi. Tak jak marsz aborcjonistek nie był marszem wszystkich kobiet, ale matek, które są za zabijaniem swoich dzieci, czyli jakiejś kompletnej amoralnej aberracji.

Oczywiście każdy ma prawo demonstrować w Polsce swoje poglądy, także studenci. Jednakże powinni oni czynić to w sposób uczciwy i nie przenosić polityki na uniwersytety. Sugerowanie, że to „spontan” nie wypaliło. Nauce nie pomoże też rozpolitykowanie w aulach i salach wykładowych.

Tomasz Teluk