Rząd Donalda Tuska mógł wiedzieć o aferze Amber Gold już w 2010 r., a jednak syn premiera współpracował z oszustami, a potem postępowanie w jego sprawie zostało umorzone.

Takie szokujące ustalenia przynosi kolejne posiedzenie komisji śledczej ws. Amber Gold. Już w styczniu 2010 r. miała wiedzieć o nieprawidłowościach w spółce Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mimo wszystko sprawa została zamieciona pod dywan.

Syn premiera musiał być w jakimś stopniu chroniony, bo bezkarnie współpracował z aferzystą Marcinem P., a potem pracował na gdańskim lotnisku. Jak donosił „Super Express”, w tym samym czasie Michał Tusk kupił za pół miliona złotych luksusowe mieszkanie w atrakcyjnej dzielnicy Gdańska.

Marek Suski z PiS oskarżył wcześniej Michała Tuska, że pod fałszywym nazwiskiem wysyłał do OLT wrażliwe dane dotyczące ruchu lotniczego, co miało wzmacniać firmę Marcina P. a osłabiać państwowy LOT.

Dlatego Donald Tusk najpewniej wróci do kraju, aby stawić się w charakterze świadka przez komisją śledczą ds. afery Amber Gold, bo ma zapewne wiele do powiedzenia w tej sprawie.

Desperacka próba pozostania zagranicą może być odbierana jako próba uniknięcia odpowiedzialności za aferę, która rozkręcała się podczas, gdy był premierem, a jego syn był pośrednio w gronie beneficjantów ze strony kontrowersyjnego biznesmena.

Tomasz Teluk