Spotkanie liderów opozycji z Platformy Obywatelskiej i PSL z kanclerz Merkel w niemieckiej ambasadzie, jest znamienne. 

 

Zgoda na tego typu miejsce rozmów to kolejna wpadka wizerunkowa Grzegorza Schetyny, ale PO nie kryje się już z niczym, także z tym, kto był jej największym sojusznikiem ostatnich lat. Nie ma już obciachu, którego wstydziliby się partyjni liderzy, chwytając się wszelkich możliwych kół ratunkowych.

Spotkanie w niemieckiej ambasadzie przez opinię publiczną może być odbierane wyłącznie negatywnie. Jak je bowiem traktować? Jako kolejny wiernopoddańczy hołd wobec kanclerzowej, z którą łączy opozycję wspólny interes, jak zachować na stanowisku Donalda Tuska? A może jako wezwanie rozliczające nieudaną politykę lokalną, krzyżującą gospodarcze i polityczne plany Berlina wobec niewygodnego sąsiada?

Nie można zaprzeczyć, że polityka Polski w ciągu ostatniego ćwierćwiecza była w zbyt dużym stopniu podporządkowana interesom niemieckim. Zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym. Uzależnienie od eksportu do Niemiec, dostarczanie sąsiadom taniej siły roboczej, skutkowało preferencyjnymi warunkami do robienia biznesu nad Wisłą. Widać było to w sektorze finansowym, produkcyjnym, na rynku mediów, czy w innych dziedzinach.

Kuły w oczy laury zbierane przez lokalnych polityków w rozmaitych niemieckich instytucjach. Tak samo jak miliony euro płynące do nas poprzez tamtejsze fundacje. Nic dziwnego, że stanowiska Warszawy i Berlina były zadziwiająco zbieżna, a tamtejsza polityka wobec nas, czy Europy, była odbierana niemal bezkrytycznie.

Teraz sytuacja stała się odmienna. Gdy Polska wybija się na niezależność, irytacja Niemców nie dziwi. Dziwi natomiast postawa opozycji, która wciąż mniema, że w Polsce nikt nie widzi i nie rozumie owych zależności.

Bycie sąsiadem czwartej potęgi gospodarczej świata to trudny kawałek chleba. Lepiej jednak być niezależnym, niż wiecznie niewysłuchiwanym interesantem.

Ze zmiany postawy uległości i braku perspektyw powrotu do poprzedniego stanu, z pewnością będzie się musiała tłumaczyć opozycja w niemieckiej ambasadzie w Warszawie.

Tomasz Teluk