Bezradna, opętana szałem nienawiści opozycja za wszelką cenę dąży do destabilizacji państwa. Zakończenie kadencji prezesa TK, ustawa budżetowa i deubekizacyjna, doprowadziły Platformę i Nowoczesną do desperacji.

Starannie zaplanowana akcja, przekryta troską o komfortową pracę dziennikarzy, miała być powtórką „nocnej zmiany”. Przez cały wieczór TVN i GW podgrzewały atmosferę wzywając do wzięcia sprawy w swoje ręce. Nie udało się.

Efektem była blokada mównicy sejmowej, tak aby sparaliżować pracę parlamentu. Skąd my to znamy? Podobne metody uskuteczniała Samoobrona, ale wówczas autorytety medialne nie kryły oburzenia, wykrzywiając usta ochami i achami, jaka to wiocha i słoma z butów wychodzi.

Opozycja dąży do konfrontacji totalnej, wręcz fizycznej, bo próba zablokowania prac posłów, czy uniemożliwienie wyjazdu z budynków Sejmu znajdującym się tam parlamentarzystom, są wydarzeniami bez precedensu. Warto przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość w opozycji przez osiem lat nie dopuszczało do tego rodzaju incydentów.

Znacząco różna jest także kultura polityczna rządu i opozycji. To, co wykrzykiwali przed Sejmem politycy Platformy i Nowoczesnej to już zaawansowana postać histerii.

„Ja powiem tak: ja do diabła wysyłam cały ten rząd razem z naczelnikiem z piekła rodem! Tam jest ich miejsce!” - wrzeszczał Stefan Niesiołowski. „I to będzie najczarniejszy dzień, jak ja zobaczę Macierewicza, Kamińskiego, panią Pawłowicz (chociaż to jest przykry widok) , jak z okna będziecie wyskakiwać! Z okien będziecie wyskakiwać, nieukarani przestępcy!”.

Także funkcjonariusze medialni pokazali, że dziennikarzami są tylko z nazwy, a ich praca i działania mają wyłącznie charakter polityczny. „Polacy! Trwa zamach stanu! Teraz!” – nawoływał przez Twittera Tomasz Lis, naczelny „Newsweeka”. Nie ukrywał swoich intencji: „Albo rządy Kaczyńskiego albo demokracja w Polsce. Proste? Proste!!”. Czy to należy do redakcyjnych obowiązków w redakcji „Newsweeka”?

Tomasz Teluk