Media głównego nurtu nie ustają z przekazem, jakoby tłem wszystkich toczących się obecnie wojen na świecie była wiara w Boga. Tym samym realizują swój cel – ukazania ludzi, którzy wierzą jako niebezpiecznych fanatyków, gotowych pozbijać się nawzajem.

Alter ego człowieka religijnego jest spokojny konsument, zahipnotyzowany programem z telewizora, chłonący medialną papkę, bez cienia refleksji, tak jak mu ją podano. Jak jest naprawdę?

Faktycznie wielu watażków, którzy chwytają za broń i lecą mordować konkurencyjne plemię, wyciera sobie gębę wiarą w Boga. Religia ma być wyższym celem uzasadniającym agresję. Listkiem figowym przykrywającym żądzę władzy i pieniędzy.

Przypomina o tym br. Robert Wieczorek OFMCap, na łamach ostatniego magazynu „Kapucyni i misje”. Brat Robert mieszka w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie media odtrąbiły wojnę religijną między chrześcijanami a muzułmanami.

Tymczasem jest inaczej. „My misjonarze, staraliśmy się naszym nikłym głosem wtórować Arcybiskupowi Bangui i jego przyjacielowi, Imamowi Wielkiego Meczetu z Bangui, (…), że to bezduszni biznesmeni i sprzedajni politycy, będący na ich usługach, posługują się religią do wycierania ich brudów jak szmatą” – alarmuje misjonarz.

Nie kto inny jak lewicowy prezydent Francji François Holland wzywał do międzynarodowej interwencji w tym kraju, aby zapobiec ludobójstwu na tle… religijnym. Widać więc wyraźnie jak globalna lewica realizuje swoje cele propagandowe.

Bratu Robertowi wtóruje prof. Jan Marek Chodakiewicz z Institute of World Politics w Waszyngtonie, który w ostatnim felietonie w „Tygodniku Solidarność” wyjaśnia specyfikę konfliktów na Bliskim Wschodzie.

„Powodów rebelii jest kilka. Najważniejsze to pragnienie władzy, uczucie dyskryminacji przez sunnicką większość, związki plemienne, klanowe i rodzinne oraz separatyzm” – tłumaczy zarzewie konfliktu w Jemenie, gdzie szyiccy rebelianci, wspierani przez Iran zaczynają przejmować władzę.

„Sojusze są doraźne i zmieniają się jak w kalejdoskopie” – to kwintesencja specyfiki tego regionu. Jemeńskich bojówkarzy wspierali przedtem Saudowie, Brytyjczycy a nawet Izrael. Tak jest od tysiącleci – wystarczy prześledzić historię Izraela, targanego sojuszami to z Asyrią, to z Egiptem. Izrael wyciągną jednak fundamentalny wniosek ze swojej historii. Tylko przymierze z Bogiem jest gwarancją przetrwania.

Wiara w Boga jest dla narodu zbawieniem, a nie przekleństwem. Być może wyłącznie dzięki wierze, przetrwała Polska. Natomiast tłem wojen są od tysiącleci niezmiennie: władza i pragnienie bogactwa.

Ci, którzy się temu przeciwstawiają stają się coraz częściej przeszkodą dla tych, którzy chcą rządzić i posiadać. Dlatego są tak brutalnie eliminowani. Wówczas winą za tragedię obarcza się ich przekonania. Bo tak wygodniej, bo tego chcą właściciele mediów.

Tomasz Teluk