W sporze o TW Bolek najmniej chodzi o samego Wałęsę, a najbardziej o obronę interesów resortowych dzieci odsuniętych od władzy.

Lech Wałęsa na zawsze wpisał się w historię Polski jako legendarny przywódca Solidarności i być może ten, który uratował kraj przed krwawą wojną bratobójczą, którą mogła wykorzystać Moskwa analogicznie, jak stało się to na Ukrainie. Wałęsa wybudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu, a i tego nikt nie zamierza burzyć.

Działa jakie wytoczono zwolennikom ujawnienia prawdy o agenturalnej przeszłości byłego prezydenta nadają sprawie jednak znacznie szerszy wymiar, w którym legenda Wałęsy jest wykorzystywana do partykularnych celów odchodzącej władzy.

Teza, że być może małżonka generała Kiszczaka uruchomiła lustrację ex-prezydenta, aby zaktywizować obóz związany z WSI do obalenia rządu Kaczyńskiego, pod groźbą ujawnienia kolejnej porcji agentów, wydaje mi się naciągana. Po objęciu resortów siłowych nie wydaje się możliwe, aby obecny rząd był do ruszenia ubeckimi metodami.

Bardziej skłaniam się ku temu, że środowisko Platformy Obywatelskiej chce wykorzystać legendę Wałęsy do konsolidacji społeczeństwa przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przekaz do pospolitego ruszenia jest jasny: mali ludzie atakują bohatera narodowego. Najdosadniej tę filozofię wyjaśnił Władysław Frasyniuk językiem charakterystycznym dla swojego obozu.

Niewykluczone, że sprawa Bolka ruszy proces lustracji. Spóźniony o ćwierćwiecze, bo wszelkie próby ujawniania prawdy kończyły się jak „nocna zmiana” rządu Olszewskiego. Lustracja jest potrzebna, zaznaczam po raz kolejny: nie jako odwet, ale jako prawda winna obywatelom. Wówczas ostatecznie zakończy się potyczka między resortowymi dziećmi, a potomkami tych, którzy walczyli o wolną Polskę w AK, partyzantce, podziemiu.

Tomasz Teluk