Dzieje się bardzo źle, gdy w rocznicę stanu wojennego znów dwa obozy Polaków stają naprzeciwko sobie.

W 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego ulicami Warszawy przejdzie kilka demonstracji. KOD wraz z byłymi ubekami i beneficjantami układu okrągłostołowego będzie zakłamywać prawdę historyczną i porównywać swoich dawnych kolegów do katów słusznie minionego okresu. Ci drudzy - byli funkcjonariusze PRL solidaryzować się będą z KOD-owami, bo zabrano im nadane przez III RP przywileje - między innymi emerytury, które nierzadko przekraczały 8000 zł.

13 grudnia 1981 r. to tragiczne wydarzenie w historii naszego kraju. W świetle dokumentów historycznych, wyprowadzenie wojska na ulice było samodzielną inicjatywą ówczesnych władz PRL, bojących się utraty władzy w kraju, gdzie rodziła się „Solidarność”. Wbrew linii obrony generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, jednoznacznie wynika, że nie było wówczas groźby interwencji Armii Sowieckiej w naszym kraju.

Podczas, gdy współcześnie trywializuje się zbrodnie tamtego okresu, podczas 586 dni trwania stanu wojennego internowano 11 tys. osób, z czego 10 tys. postawiono przed sądami. Zginęło 100 protestujących, a ponad 1 mln zdecydowało się wyjechać z kraju, niejednokrotnie na zawsze. Opinie historyków są zgodne - stan wojenny był ciosem wymierzonym przeciwko społeczeństwu ze strony ówczesnych władz, w najmocniejszych słowach nazywanych „grupą przestępczą o charakterze zbrojnym”.

Dlatego niedobrze, że Polacy ten smutny dzień nie obchodzą razem, tylko znów ustawiają się przeciwko sobie. KOD-owcy powinni z większym wyczuciem dobierać daty swoich protestów, a nie wykorzystywać każdą okazję do manipulacji w imię interesów opozycji. Jeśli będziemy na to pozwalać, to kolejne demonstracje PO i Nowoczesnej mogą odbyć się np. w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego lub II wojny światowej, bo w ich mniemaniu za całe zło na tym świecie odpowiedzialny jest Jarosław Kaczyński.

Tomasz Teluk