Wyroki Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych dotyczące pseudo-małzeństw homoseksualnych (sprawy Hollingsworth vs Perry   oraz United States vs Windsor) wzbudziły bardzo silne reakcje. Wręcz są odczytywane jako przełomowe i legalizujące homo-małżeństwa w całych Stanach. Bardzo wymowne jest to co napisali amerykańscy biskupi katoliccy.

Przyglądam się reakcjom. Myślę, że jest trochę na wyrost. Mamy tu dwie sprawy sądowe, dwa wyroki, pierwszy, w sprawie Hollingsworth v. Perry, tak naprawdę dotyczy spraw proceduralnych sądownictwa amerykanskiego. Propozycja 8 poprawki do konstytucji stanu Kalifornia: „Tylko małżeństwo między mężczyzną i kobietą jest ważne i uznawane w Kalifornii”, została już w 2010 r.  temu uznana przez sąd za niekonstytucyjną w sprawie  Perry v. Schwarzenegger) i Sąd Najwyższy nie odnosił się w tej sytuacji do meritum, czyli treści tej poprawki. Dodatkowo trzeba powiedzieć, że decyzja Sądu Najwyższego w tej sprawie dotyczy tylko i wyłącznie Kaliforni, czyli nie odnosi się do kwestii zakazów małżeństw jednopłciowych w innych stanach. W tej sprawie tak jak większość głosował także sędzia Anthony Scalia, którego jest jednym z najbardziej konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego i nie sposób zaliczyć do do zwolenników małżeństwa dla gejów. Żeby zaznaczyć swój sprzeciw przeciwko linii prezydenta Obamy w tej sprawie i innych sprawach, podczas drugiego zaprzysięrzenia Baraka Obamy na prezydenta przyszedł on ubrany w nakrycie głowy stylizowane na takie, ktore nosił Tomasz Morus. Można nawet uznać sędziego Scalię za gwaranta, że w tej sprawie nie została naruszona żadna kwestia moralna, bo ostatecznie przedmiotem sprawy był wyrok w kwestii kompetencji sądów, a nie odrzuconej już propozycji 8. Sprawa dotyczyła tego jaki sąd i gdzie ma jakiego rodzaju uprawnienia w tym wypadku i kto mógł wydać jaką decyzję. Dlatego sądzę, że ta decyzja nic nie zmienia w kwesti małżeństw jednopłciowych.

A druga sprawa?

Ta wydaje mi się bardzej niebezpieczna. Tym razem sędzia Scalia był wśród sądów sprzeciwiających i w opinii odrębnej na wyroku nie zostawił suchej nitki. Nie jest ona prosta do wyjaśnienia, ponieważ mamy tam kilka warstw i płaszczyzn, choćby z tego powodu, że nie dotyczy ona, całe szczęście wprost zagadnienia małżeństw jednopłciowych. Największym problemem wyroku nie jest tutaj sama decyzja, ale kwestie podnoszone w uzasadnieniu. Argumenty podniesione w nim mogą być potem wykorzystywne w kolejnych analogicznych sytuacjach, przy czym tym razem mają one o tyle większą moc i wagę, że są częścią wyroku Sądu Najwyższego.

Czego dotyczyła sprawa?

W drugim przypadku, w sprawie US v. Windsor, dwie panie zawarły związek w Ontario w Kanadzie i zamieszkały w stanie Nowy Jork, który uznaje małżeństwa jednopłciowe. Jedna z tych kobiet zmarła i przekazała drugiej cały swój majątek w spadku, a ta chciała odzyskać podatek zapłacony od spadku co przysługujący małżonkowi. Zwróciła się z tą prośbą do władz federalnych i odmówiono jej do tego prawa na podstawie ustawy federalnej, czyli tzw. DOMA (Defense of Marriage Act). Zwróciła się ona w tej sprawie do sądu pierwszej instancji i sąd uznał, że prawo jest w tej kwestii niekonstytucyjne. W drugiej instancji też podtrzymano niekonstytucyjność.

Jak to uargumentowano?

Jedna z argumentacji dotyczyła faktu, że skoro konketny stan uznaje ten związek za małżeństwo to prawo federalne także to powinno uznawać w tej sytuacji, bo równość w traktowaniu jest to zagwarantowane konstytucyjnie. W apelacji sąd wyższej instancji podtrzymał w wyroku kwestię niekonstytucyjności. Ważne jest też to, że Departament Sprawiedliwości, czyli urzędnicy prezydenta Obamy, którego poglądy w tej sprawie są znane zgodził się z tą argumentacją. Zdaniem sędziego Scalii ta sprawa, załatwiona w sądach niższej instancji, w ogóle nie powinna się pojawić w Sądzie Najwyższym, choćby z powodów proceduralnych. Sąd Najwyższy w Stanach Zjednoczonych nie jest potrzebny do ostatecznego zatwierdzenia niekonstytucyjności i co do zasady nie powinien się w ogóle wypowiadać w sprawach, w których żądania powoda  zostały zaspokojone, a pozwany nie zgłasza sprzeciwu. Sprawa powinna ta sprawa zostać na poziomie Sądu Apelacyjnego.

To oznacza, że precedens obejmuje całe Stany Zjednoczone?

Nie to jest problemem wyroku, gdyż sądy już wcześniej uznały wyrok za niekonstytucyjny i Stanach Zjednoczonych nie potrzeba specjalnego potwierdzenia w postaci wyroku Sądu Najwyższego. Liczy się raczej to, że wyciągnięto dyskusje na najwyższy poziom i teraz odwoływanie się do piątej porawki, mówiącej o równości wobec prawa, stanie się głównym i skutecznym argumentem w dyskusji prawnej, co może prowadzić do znacznego ograniczenia pola manewru zwolennikom normalnych małżeństw, a nad prawami ograniczjacmi małżeństwa jednopłciowe będzie teraz wisieć zagrożenie niekonstytucyjności. Pojawiła się argument, iż prawo federalne nie może narzucać stanom definicji małżeństwa, bo mają one w tej kwestii swobodę stanowienia, co jednak tylko częściowo dotyczy zasadniczego sporu o małżeństwo, a bardziej jeszcze jest dyskusją nad federalizmem amerykańskim, czyli gdzie jest granica pomiędzy władzą federalną i stanową. To kolejna warstwa tej sprawy. Przy okazji warto się zastanawiać, czy jest już sens walczyć z małżeństwami homoseksualnymi tylko na poziomie ustawodawstwa federalnego, bez dotykania konstytucji, w momencie, kiedy w wielu stanach małżeństwa jednopłciowe są już legalne. To nie jest system polski, gdzie mamy po prostu centralną legislację. Tam jest konstytucja, prawa federalne, prawa krajowe i common law.

Czy wyroki Sadu Najwyższego mają charakter przełomowy?

Sądzę, że przede wszystkim nie należy łączyć tych dwóch wyroków, bo dotyczą zupełnienie różnych spraw. Pierwsza groźna nie jest, jednak druga daje pewne punkty zaczepienia zwolennikom małżeństw homoseksualnym. Niemniej przełomu raczej nie ma i wyrok  US  vs Windsor nie będzie miał konsekwencji jaki np. Roe vs Wade w przypadku legalizacji aborcji. Nie jest też przesądzone, ze linia wyroków na pewno pójdzie w stronę przyznania większej ilości praw dla małżeństw jednopłciowych. Przede wszystkim, jeśli w następnej kadencji będziemy mieli porządnego republikańskiego prezydenta, który mianuje sędziego pokroju sędziego Scalii czy sędziego Thomasa, o którego była gigantyczna batalia w zdominowanej z Prezydenta Busha seniora Izbie Reprezentantów, sprawy mogą pójśc w innym kierunku. Nie ma sensu rozdzieranie szat, bo to nie jest decyzja przesądzająca o wszystkim. Nie zostało na razie nigdzie napisane, że każdy ma prawo do małżeństwa, a to ma znacznie... Argumentacja tu argumentaca była raczej lekka i nie dotyczyla sensu stricte małżenstw homoseksualnych.

Rozmawiał Tomasz Rowiński