Opublikowane niedawno przez dziennikarzy portalu Onet taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele miały trafić w premiera Morawieckiego i PiS przed wyborami samorządowymi. Pomimo intensywnej kampanii medialnej tego materiału okazało się, że nie ma tam nic co mogłoby nadwyrężyć pozycję polskiego premiera i zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości. W samych nagraniach znajdują się jednak wypowiedzi i komentarze, które w bardzo niekorzystnym świetle stawiają kluczowych polityków PSL. I to zarówno polityków nadal aktywnych, jak i tych, którzy dziś starają się ukryć w cieniu życia publicznego.
 
Nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele, pozyskane przez redaktorów niemiecko-szwajcarskiego portalu z akt sprawy afery taśmowej, udostępnionych im przez Sąd Najwyższy, miały uderzyć bezpośrednio w premiera Morawieckiego, a przy okazji trafić rykoszetem w Prawo i Sprawiedliwość, i w ten sposób wpłynąć na wynik wyborów samorządowych. Politycy PiS sam fakt udostępnienia nagrań tylko i wyłącznie „bardzo konkretnym mediom” nazywają „zorganizowaną prowokacją”.
 
W odpowiedzi na publikację Onet’u, inne nagrania z „Sowy” wypuściła redakcja TVP.info, i to one okazują się być o wiele bardziej interesujące. Z nagrań tych dowiadujemy się jak działalność polityków PSL oraz ich samych, oceniają rzecznik prasowy PO oraz ówczesny najbogatszy biznesmen w Polsce.
 
„Ten Kamysz, ci powiem, fajny chłopak, nie? Ale jeszcze chyba za młody, nie? (…) Kulturalny, na poziomie, fajny chłopak, nie?”- mówi o prezesie PSL Jan Kulczyk.
 
Jednak laurkę dr Kulczyka rujnuje swoją wypowiedzią Paweł Graś, stwierdzając, że to właśnie ten polityk PSL był odpowiedzialny za przeprowadzenie dwóch najbardziej kontrowersyjnych, a niektórzy twierdzą, że niezwykle szkodliwych projektów, wprowadzanych od czasów rządów Jerzego Buzka: podwyższenia wieku emerytalnego do 67 roku życia, oraz przejęcia przez Skarb Państwa z OFE 153 miliardów złotych składek uzbieranych w funduszach emerytalnych przez Polaków, co do których ówczesny premier Donald Tusk stwierdził, że „to nie są wasze pieniądze”.
 
Znacznie bardziej dosadnie dr Kulczyk opisał działania ówczesnego wicepremiera i ministra gospodarki, Janusza Piechocińskiego, dotyczące jego zabiegów negocjacyjnych na dostawy rosyjskiego gazu do Polski:
 
„Przecież ten osioł, ten Januszek Piechociński, on tam jeździ, on tam podpisywał, a (niezrozumiała nazwa firmy) jest w 100 proc. rosyjski, 80 proc. ma Gazprom bezpośrednio, a 20 proc. ma taki Żyd z Austrii, 100 proc. jest rosyjski, tam z Austrii pójdzie od dołu, przecież to głupota jest kompletna, to wpadamy jeszcze bardziej w ręce (…)”
 
Na prośbę o komentarz do tej sprawy jednego z dziennikarzy TVP.info, Janusz Piechociński miał odpowiedzieć:
 
„Nagrałem tę rozmowę, zanotowałem pańskie nazwisko i numer telefonu. Jeszcze dziś zgłaszam pana do prokuratury.”
 
Straszenie prokuraturą dziennikarzy zadających pytania w trakcie kampanii samorządowej przez byłego szefa ludowców oraz byłego wicepremiera rządu i ministra gospodarki jest strzałem znacznie powyżej kolana. Wypowiedzi, do których miał się odnieść Janusz Piechociński pochodziły z rozmowy koalicjanta jego partii z człowiekiem, z którym rząd PO-PSL robił ogromne interesy, o czym minister Piechociński musiał przecież wiedzieć.
 
Nie oznacza to jednak, że liderzy PSL nie zdawali i nie zdają sobie sprawy z funkcjonowania rynku medialnego w Polsce. Niezwykle brutalny w opisie panujących porządków w relacjach media-polski rząd czasów koalicji PO-PSL był ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak.
 
Działania koncernów medialnych m.in. z niemieckim kapitałem na polskim rynku mają według wicepremiera polskiego rządu na tyle duże znaczenie dla podejmowanych przez władze decyzji, że z punktu widzenia jakichś grup interesów warto dopłacać np. do stacji TVN gdyby ta była nawet nierentowna. Dziwi jedynie, że urzędnik wysokiego szczebla i doświadczony polityk mając taką świadomość i wiedzę, nie podejmuje jakichkolwiek działań, żeby tego typu wpływom zapobiegać.
 
„(…) a bym powiedział dalej, że można by sobie nawet wyobrazić, że do takiej firmy jak TVN opłaci się dopłacić, żeby mieć taki wpływ na politykę jak TVN” – stwierdza Pawlak.
 
W rozmowie z jednym z najbogatszych biznesmenów w Polsce, Michałem Sołowowem, były wicepremier opisał wpływ mediów z zagranicznym kapitałem na polską politykę i na samego Donalda Tuska, twierdząc, że pojedynczy artykuł w bulwarówce Fakt może mieć większe oddziaływanie na premiera Polski niż „opinia Konfederacji Pracodawców czy Komisji Trójstronnej”. Waldemar Pawlak bardzo precyzyjnie opisuje zależności panujące na polityczno-medialnym rynku:
 
„Niemcy sobie kupili - przez inwestycję w Axel Springer – „Fakt”, „Newsweek”, Onet. To są przykłady, gdzie ja mogę jednak powiedzieć, że na Tuska większy wpływ ma artykuł w „Fakcie” niż opinia Konfederacji Pracodawców czy Komisji Trójstronnej. (…) Dzisiaj oddziaływanie mediów, które są pod kontrolą różnych międzynarodowych koncernów, jest dużo większe na polski rząd niż wszystkich przedsiębiorców razem wziętych.”
 
W tym kontekście pojawiają się dodatkowe pytania o intencje liderów Platformy Obywatelskiej i PSL towarzyszące spotkaniom Grzegorza Schetyny i Władysława Kosiniaka-Kamysza z Angelą Merkel w niemieckiej ambasadzie w Warszawie.
 
Wydawało się, że sprawa nagrań rozmów polityków, urzędników państwowych, biznesmenów, szefów spółek Skarbu Państwa została w pełni wyczerpana w dyskusjach politycznych i analizach medialnych jeszcze w 2014 r. Co ważne, miała też poważne, wymierne konsekwencje polityczne w postaci wyników parlamentarnych i prezydenckich w 2015 r. Komentatorzy nie ukrywają, że nagrane przez kelnerów niezwykle szczere obserwacje i wypowiedzi przedstawicieli ówczesnego obozu władzy były gwoździem do wyborczej trumny koalicji PO-PSL.
 
To co w odniesieniu do premiera Morawieckiego okazało się politycznym kapiszonem, bez wpływu na jego, oraz jego zaplecza politycznego, oceny wizerunkowe i sondażowe, może okazać się prawdziwym granatem, jeśli nie bombą, trafiającą wprost w głównych działaczy PSL’u.
 
W obecnej kampanii prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zrobił bardzo wiele, aby odciąć się od rządów koalicyjnych z Platformą Obywatelską. W wywiadach twierdził, iż wpływ Polskiego Stronnictwa Ludowego na sprawy kraju był niewielki, wręcz marginalny, pomimo zasiadania przedstawicieli tej partii w fotelach wicepremiera, ministrów i wiceministrów kluczowych resortów w latach 2007-2015. Niezwykle szczere wypowiedzi polityków Platformy, szczególnie oceny i opinie wygłaszane przez dr Kulczyka będą nie lada wyzwaniem dla działaczy PSL, prawdopodobnie nie tylko polityczno-wizerunkowym, ale również wyzwaniem prawnym, być może nawet z konsekwencjami karnymi.
 
SAD