Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Pojawiła się notatka szefa FBI Jamesa Comeya, dotycząca rozmowy Donalda Trumpa z Comeyem, mówiąca o rzekomych naciskach Prezydenta USA na szefa FBI, w sprawie Michaela T. Flynn’a. Niektóre amerykańskie media donoszą, że może to być początek końca prezydentury Trumpa. Co z tej sytuacji może wyniknąć?

Dr Jerzy Targalski: Taka notatka mało znaczy, bo nie wiadomo czy ona jest z kolei wiarygodna. Nie wiadomo, czy jest to notatka urzędowa. To nic takiego, to jest za mało. Żeby doszło do impeachmentu, zarzuty musiałby być poważne, np. takie, że prezydent Trump kłamał, że wywierał naciski, że kogoś przekupił, że porozumiewał się z Rosjanami. A Trump niczego takiego nie robił.

Trump oświadczył Comeyowi, że jego zdaniem Flynn jest niewinny, to wszystko. To jest jedynie jego pogląd i na pewno z tego nic nie wyniknie.

A sprawa z Rosjanami?

Poważniejsza sprawa to jest ujawnienie źródła w rozmowie z Ławrowem, ale to też jest za mało. Trump nie powiedział kto kim jest, tylko przekazał informacje, i dopiero po tej informacji Rosjanie mogli się zorientować, kto jest źródłem tej informacji. Ta informacja musiałaby być takiego charakteru, że źródło byłoby natychmiast możliwe do zidentyfikowania. To było niebezpieczne, natomiast to wszystko jest za mało. Żeby doszło do impeachmentu, musiałaby wyjść naprawdę poważna sprawa. Musiałoby to być coś takiego, jak w przypadku Nixona, na dużą skalę - np. że prezydent nakłamał czy brał pieniądze od Rosjan. 

Wygląda na to, że zagrożenia dla Prezydenta Trumpa pojawiają się z różnych kierunków.

Druga strona stara się „utopić” Trumpa za wszelką cenę, ale na razie nic z tego nie wynika. Jest oczywiście obawa, że obecny prezydent Stanów Zjednoczonych może nie dotrwać do końca kadencji, ale nie nastąpi to raczej w tej chwili. Musiano by mu udowodnić złamanie prawa a on, póki co żadnego prawa nie złamał.

Dziękuję dla rozmowę