W rozmowie z Radiem Maryja poseł Prawa i Sprawiedliwości, Dominik Tarczyński tłumaczył, dlaczego zależy mu na wprowadzeniu ustawy o "fake news".

Jakie są podstawowe założenia ustawy penalizującej podawanie w mediach nieprawdziwych informacji? Tarczyński podkreślił, że również ten, kto celowo jakieś informacje pomija, ukrywa bądź ich nie podaje, może spodziewać się kary. Jako przykład polityk podał gwałty dokonywane przez nielegalnych imigrantów np. na jednym z festiwali w Szwecji. 

"Ta ustawa jest ustawą, która ma służyć inteligentnemu narodowi, inteligentnej władzy, „trzeciej władzy”, władzy sądowniczej. To sąd ma decydować, co jest fake newsem, czyli kłamliwą informacją, propagandą lub ukrywaniem informacji w celu kreowania nieprawdziwej rzeczywistości, a nie politycy. Ta ustawa ma dotyczyć wszystkich osób, które są osobami publicznymi, nie tylko mediów, ale też polityków i wszystkich tych, którzy kreują rzeczywistość"- tłumaczył parlamentarzysta. 

"Najwyższy czas, aby w Polsce skończyć – użyję tego słowa świadomie – ze stalinowskim kłamstwem. Teraz używa się takiego faktycznie modnego nazewnictwa „fake news”, a mamy do czynienia z propagandą, jakiej używali: Goebbels, Urban, a teraz ci, którzy są właścicielami polskojęzycznych mediów"-przekonywał polityk, który zwrócił uwagę, że wiele państw Unii Europejskiej wprowadziło prawo penalizujące "fake newsy". Tego rodzaju ustawa obowiązuje między innymi w Niemczech, na Węgrzech, we Francji natomiast są odpowiednie zapisy w ustawie medialnej- wyliczał Dominik Tarczyński. 

"To jest prawo, które już od dawna funkcjonuje w wielu państwach członkowskich UE"- podkreślił poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Tarczyński był pytany również o tajną notatkę MSZ na temat relacji polsko-amerykańskich. Do tego właśnie dokumentu odwoływał się portal Onet.pl, pisząc o "zamrożeniu" stosunków dyplomatycznych na najwyższym szczeblu. 

"Jeżeli ktoś chce mówić o tych procesach, które we wszystkich państwach są utajnione po to, aby sugerować, że coś jest nie tak, mimo że Departament Stanu USA temu zaprzecza, to szkodzi państwu polskiemu"- ocenił polityk. Jak dodał, w tego rodzaju publikacjach nie ma "żadnej prawdy" ani troski o państwo polskie, a wyłącznie "próba ujawnienia mechanizmów, w którym państwo polskie i USA zaprzeczyły w tym sensie, że one nie skutkowały jakąkolwiek izolacją Polski"-mówił poseł w rozmowie z Radiem Maryja.

Parlamentarzysta zaznaczył, że jego zdaniem nie ma przeciwskazań, aby procesów dotyczących fake newsów wytaczano nawet kilkadziesiąt dziennie. Jak wskazał Tarczyński, po to jest prawo, aby z niego korzystać i je egzekwować. 

"Jeśli chcą brnąć, jeżeli chcą być karani, jeżeli chcą być recydywistami, to takie wyroki będą wyrokami, które oprócz kar finansowych będą – tak jak np. w ustawie niemieckiej – skutkować wyrokiem zawieszającym publikację np. na trzy albo sześć miesięcy. Takie portale będą znikać, tacy pseudodziennikarze będą ponosić odpowiedzialność karno-finansową. To wszystko jest możliwe"-przekonywał poseł. Jak dodał, media, które puściły w obieg "fake newsa" będą mogły zadośćuczynić za swoje działanie. Jedną z form byłoby np. sprostowanie. 

"Tam będzie wyróżnione, czy popełniłem błąd świadomy, ordynarny, czy to było działanie zamierzone czy też nieświadome, ustawa będzie bardzo szczegółowa"-tłumaczył poseł PiS. Jak dodał, przypomina to trochę sakrament spowiedzi- wystarczy żal, szczere przyznanie się oraz zadośćuczynienie Bogu i bliźnim. Po publikacji fake newsa, zaraz po tym, jak wyjdzie na jaw, że informacja jest nieprawdziwa, gazeta powinna opublikować sprostowanie na pierwszej czy drugiej stronie, inaczej przewidziane są "konsekwencje finansowe lub inne"-wyjaśniał polityk. 

yenn/Radio Maryja, Fronda.pl