"Czwórka największych państw Europy opowiedziała się w Wersalu za Unią Europejską wielu prędkości [...] Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania reprezentują siłę, której ani Polska, ani żaden inny kraj lub koalicja krajów nie zdoła się przeciwstawić" - piszena łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Talaga.

W Wersalu spotkały się głowy Niemiec, Francji, Włoszech i Hiszpanii. Jak pisze Talaga, ich zdanie będzie decydujące i ukształtuje nową Unię Europejską. Polska może uczestniczyć w tym procesie, ale kijem nie da się zawrócić Wisły - cała Grupa Wyszehradzka w połączeniu z Rumunią, Bułgarią i państwami bałtyckimi ma PKB równe 1/3 PKB samych Niemiec. W tej sytuacji trzeba zrozumieć własną siłę wpływu. I bronić tego, co w UE dla Polski naprawdę ważnę. Talaga przedstawia krótką i konkretną listę fundamentalnych punktów:

"Po pierwsze, wspólny rynek, bez nowych barier celnych lub pozacelnych. Po drugie, zwarta strefa euro, bo to największy importer naszych dóbr. Po trzecie, spójność polityczna UE wobec podmiotów zewnętrznych. Bez niej nie byłoby sankcji wobec Rosji i szans na zablokowanie jej inicjatyw energetycznych w UE. Dopiero po czwarte, fundusze strukturalne. Są wprawdzie bardzo potrzebne, ale prędzej czy później i tak będziemy korzystali z nich w coraz mniejszym stopniu lub wcale (po 2020 r.)".

Jak pisze dalej, na innych polach Polska sobie poradzi. Wydatki na armię i NATO sprawią, że nie musimy budować wspólnej obrony z głównym trzonem UE. Nie musimy też uczestniczyć w synchronizacji podatków przez tenże. Przeżyjemy też, jeżeli zmniejszona zostanie pomoc strukturalna.

Jednak inne punkty - wspólny rynek, zwarta strefa euro, spójność polityczna UE - są dla nas kluczowe. "Gdyby zostały zzagrożone, warto pójść na najdalej idące ustępstwa. Dla dobra nas samych i przyszłych pokoleń" - kwituje Andrzej Talaga.

kk/rzeczpospolita