Rozpoczynający się dziś szczyt NATO oprócz decyzji dotyczących wzmocnienia flanki wschodniej może przynieść przełomowe zmiany w zakresie cyberbezpieczeństwa. Komentarza w dzień rozpoczęcia szczytu udzielił nam dziennikarz i publicysta Andrzej Talaga.

 

Jak Pan ocenia wczorajszy dzień i przybycie sekretarza generalnego NATO do Warszawy? Podczas spotkania Jensa Stoltenberga z prezydentem Andrzejem Dudą padły deklaracje, że sojusz wierny jest zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Czy możemy to odczytywać jako pozytywny sygnał przed szczytem, czy to po prostu zwykła kurtuazja?

Tego typu deklaracje padają od pewnego czasu, więc nie jest to żaden przełom, ale raczej właśnie kurtuazja. Jest to też powtórzenie tego, co sekretarz generalny NATO mówił wcześniej. Takie rzeczy jednak powinny mieć miejsce. Widać, że nie ma żadnej kontrowersji czy różnicy poglądów między członkami Paktu Północnoatlantyckiego. Nie widać takich wielkich różnic również w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Takie głosy jak te Stoltenberga i Dudy z wczoraj tylko to potwierdzają, ale same w sobie nie są niczym nowym.

Czy z punktu widzenia organizacyjnego i pod względem przygotowania tego wydarzenia na razie Polska robi dobre wrażenie?

O ocenie poziomu organizacji będziemy mogli mówić tak naprawdę dopiero po zakończeniu szczytu. Wydaje się jednak, że w Warszawie wszystko jest przygotowane bardzo profesjonalnie. Zabezpieczono hotele, trasy przejazdowe, ewakuowano samochody, które stały w tych rejonach, a nie powinny. Mamy również całkiem dobre pokrycie jeśli chodzi o przestrzeń powietrzną. Niestety nie jestem w stanie ocenić przygotowania pod kątem cyberbezpieczeństwa, bo to są rzeczy niewidzialne, ale mam nadzieję, że i w tym względzie wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Dopiero sam szczyt nam pokaże, czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, na razie wydaje się, że tak.

Jaki może być dokładny przebieg szczytu? Czy możemy się spodziewać burzliwych dyskusji, czy raczej wszyscy uczestnicy przyjadą tu z już wyrobionym zdaniem w konkretnych kwestiach?

Nie powinno być tu zbyt wielu możliwości do dyskusji i sporu, bowiem państwa NATO nawet te nieco bardziej sceptyczne wobec wzmocnienia wschodniej flanki widzą taką potrzebę. Widzą potrzebę reasekuracji i zapewnienia wszystkich członków NATO, w tym południowej i wschodniej flanki, że pakt jest za nimi i w razie kłopotów będzie je wspierał w całości.

Czy możemy się spodziewać mimo wszystko jakiś niespodziewanych rozstrzygnięć czy decyzji?

Mogą być pewne niespodzianki jeśli chodzi o dowodzenie grupami batalionowymi. Dotychczas mniej więcej wiadomo, kto ma nimi dowodzić w poszczególnych krajach, ale gdzieś w powietrzu wisi jeszcze określenie roli jednego państwa – Francji, która jest najbardziej zdystansowana wobec pomysłu rozszerzenia obecności wojsko NATO na wschodzie. Inną nie do końca pewną kwestią jest flanka południowa. Nie wiadomo, co zostanie ustalone w tym względzie. Oczywiście nie poznamy też szczegółów, które miałyby znaczenie dla ewentualnego przebiegu przyszłej wojny, jako że będą to tajne informacje dotyczące systemów dowodzenia, łączności, czy związanych z cyberbezpieczeństwem.

Czy cyberbepieczeństwo będzie ważnym tematem szczytu?

W kwestii cyber-wojny mogą zapaść istotne decyzje. Przede wszystkim NATO może uznać akt cyber-ataku za casus belli [powód do wypowiedzenia wojny przyp. red.]. Dotychczas, na przykład w okresie inwazji rosyjskiej na Ukrainę, a szczególnie na Krym, działania hybrydowe były tzw. działaniami przedprogowymi. Wiele państw nie postrzegało ich jeszcze jako wojny, ale jako coś dziwnego pomiędzy pokojem a wojną. To było ogromne ułatwienie dla Rosji w prowadzeniu takich operacji. Teraz państwa NATO mogą uznać działania hybrydowe de facto za wojnę. To znaczy jeżeli coś takiego wydarzyłoby się w jakimś kraju, zostałoby to odebrane jako normalny atak, po którym nastąpiłaby odpowiedź. Ten szczyt może wprowadzić pojęcie cyber-ataku jako ataku de facto.

Byłby to więc duży przełom w rozumieniu tego, czym jest wojna i czym jest atak na NATO.

W tej chwili już Stany Zjednoczone stosują takie rozumienie i traktują cyber-atak jako atak. NATO rzeczywiście jeszcze nie. Zmiana tego pojęcia byłaby rzeczywiście przełomowa, ale i technika prowadzenia wojny w ten sposób jest inna, niż to, co znaliśmy do tej pory. Atak na infrastrukturę elektroniczną danego państwa może nie niesie za sobą krwawych ofiar i nie płoną budynki, ale jest dla niego bardzo bolesny. Dlatego bardzo możliwe, że NATO uzna na tym szczycie cyber-atak za normalną agresję.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW