Władysław Frasyniuk, gorliwy obrońca Lecha Wałęsy, udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym bezpardonowo atakuje wszystkich przeciwników byłgo prezydenta, a także tych, którzy mają po prostu zasadne wątpliwości co do czystości jego działań politycznych.

Frasyniuk zaczyna od tłumaczenia, dlaczego Wałęsa mógł podpisać. "Przy mnie esbek brał pistolet, przeładowywał i mówił: "Byliście, Frasyniuk, w wojsku, to wiecie, że to ostra amunicja". A potem przystawiał mi do głowy. Albo pokazywał zdjęcia dzieci i informował, że ktoś właśnie jedzie je zgwałcić. Dlatego, choć nigdy nie wierzyłem w tę współpracę Lecha, jestem w stanie zrozumieć, jeśli rzeczywiście coś tam podpisywał w latach 70" - mówił.

"Więc jak dziś jakiś gnojek mówi: "Słabiak, ja bym nie spękał", to mnie nosi. Może by nie spękał, ale wtedy nie stanął, nie sprawdził się. To niech teraz lepiej nie otwiera gęby. Bo nic nie wie o tamtych czasach. Barczewo to nie był ośrodek wczasów pracowniczych. Łęczyca to nie był ośrodek wypoczynkowy. Ja mogę dzisiaj żartować, że to było zaplecze socjalne PRL-u. Ale nikomu tego nie życzę" - przekonywał dalej.

"Wiemy o sobie tyle, ile doświadczyliśmy. Dlatego robienie wielkiej sensacji ze sprawy "Bolka" bez znajomości kontekstu czasów, w których miał dać się złamać, to zwykłe skurwysyństwo" - klnął dalej Frasyniuk.

Były opozycjonista mówił też, że to "jasne", iż Kiszczak nie sterował Wałęsą. "Przecież gdyby szantażował Lecha, nigdy nie dopuściłby do takich przecieków, do gadania, że podpisał. Miałby palić takiego agenta? To wbrew logice. Zwłaszcza że to był czas, kiedy rząd robił wszystko, żeby Wałęsa nie dostał pokojowego Nobla. To byłby straszny cios w "czerwonych", więc się starali, produkowali fałszywki, Kiszczak uruchomił wtedy wszystkie swoje służby. A i tak udało mu się tylko opóźnić przyznanie nagrody o rok. Po co to wszystko robił, jeśli wtedy prowadził Wałęsę? To się kupy nie trzyma!" - przekonywał.

"Więc jeśli ktoś mi dzisiaj mówi, że Lechu ma za coś przepraszać, to ja odpowiadam: "A może byście, kurwa, kiedyś przeprosili Lecha Wałęsę za to, że nie mieliście wtedy odwagi za nim stanąć?". Może warto powiedzieć ludziom po chamsku: "Nie pierdol, bo nie masz prawa oceniać ludzi, którzy przeszli piekło. Nie masz prawa!"" - spuentował swoje wywody Frasyniuk.

Ot, i tyle. Trochę bluzgów. Pytania o masowe usuwanie dokumentów po roku 1989? Nie ma. Pytania o wpływ służb na prezydenturę Wałęsy? Brak. Bo przecież dla Frasyniuka i "GW" to wygodne: Cały, niezwykle szeroki problem, sprowadzić do tego, dlaczego Wałęsa podpisał. I jak tu z takimi rozmawiać?