Wielka Brytania buduje mur mający uniemożliwić imigrantom z „Dżungli” w Calais, którzy już około 22.000 razy nielegalnie znaleźli się na drodze do portu, atakowanie samochodów i ciężarówek.„Dżungla” jest koszmarem dla lokalnej ludności terroryzowanej przez hordy imigrantów pragnących przedostać się na Wyspy.

Francuzi obwiniają Brytyjczyków, a Brytyjczycy Francuzów. Jednak inwazja imigrantów nie jest winą nikogo z nich osobno. W pewnym sensie jest to wina wszystkich członków Unii Europejskiej. Otwarte zaproszenie ze strony kanclerz Merkel, zachęcające imigrantów do inwazji, podobnie jak kryzys w Calais stało się okazją do szukania winnych – i to nie wśród krajów wpuszczających imigrantów, tylko tych, które nie chciały ich przyjąć. Kraje wschodnioeuropejskie najczęściej obwiniano o to, że nie chciały mieć należnego „wkładu” w cudowny pomysł utrzymania otwartych granic, czyli pozwolenia, żeby każdy bez problemu mógł je przekraczać.

Zamiast zbliżać kraje do siebie, otwarte granice prowadzą do konfliktów.

Strefa Schengen nie zjednoczyła Europy. Nawet jeszcze przed pojawieniem się w niej hord muzułmańskich imigrantów, intensywna imigracja zarobkowa do Wielkiej Brytanii zaczęła generować napięcia, które później stały się jedną z przyczyn Brexitu.

Najważniejszym źródłem napięć między USA i Meksykiem też jest otwarta granica. Jest ona złem nie tylko dla USA, ale również dla Meksyku. Chociaż przynosi korzyści materialne, są one skutecznie niwelowane przez poczynania przyciąganych do niej przestępczych karteli i nielegalnych imigrantów.

Zwolennicy globalizmu nie rozumieją, że dobre mury naprawdę stwarzają lepsze sąsiedztwo. Kraje odgrodzone od siebie murami mogą okazjonalnie wzajemnie się atakować, ale brak murów oznacza, że inwazja trwa nieustannie. Chociaż mury zostały zburzone w imię pokoju, ich brak powoduje, że pokój staje się niemożliwy.

Kiedy wybucha wojna, grupa obcokrajowców pojawia się w twoim kraju, żeby odebrać ci cały dotychczasowy sposób życia. Obywatele wielu krajów zastanawiają się obecnie, czy pokój oferowany przez świat bez granic w ogóle czymś się różni od wojny.

Kraje kontrolujące własne granice mogą wynegocjować koniec konfliktów. Jeśli nie kontrolują swych granic, mogą jedynie wzajemne się obwiniać. Kiedy zaczyna brakować państwa, masowa migracja i tak ponownie ustanawia granice i narody. Miliony muzułmanów dokonujących inwazji na Europę to tylko jeden przykład. Od jakiegoś czasu podobny ruch masowy odbywa się z Afryki wzdłuż całego Bliskiego Wchodu. Jego rezultatem nie jest integracja, tylko trybalizacja. Świat bez granic, mający wyeliminować tę klanowo-plemienną świadomość, uczynił ją silniejszą niż kiedykolwiek.

Trybalizm nie zniknie po wyeliminowaniu granic, zniknie natomiast zdolność ograniczania konfliktów plemiennych.

 

Więcej na euroislam.pl

dam/euroislam.pl