List intencyjny o współpracy na rzecz przeciwdziałania używaniu określenia "polskie obozy koncentracyjne" podpisali w poniedziałek w Warszawie wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński i szef międzynarodowej kancelarii prawnej Dentos Elliott Portnoy. Portal Fronda.pl poprosił o komentarz w tej sprawie Tadeusza M. Płużańskiego, historyka i członka Rady Fundacji Reduty Dobrego Imienia - Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom.

Tadeusz M. Płużański: Dobrze, że wreszcie się to stało i sprawa ta została sfinalizowana. Od dawna czekało na to wiele osób i środowisk. Nie ulega wątpliwości, że tego typu działania są konieczne. Polska była i jest atakowana przez różne środowiska, osoby, organizacje i stowarzyszenia – i to atakowana w sposób bezpardonowy nie tylko za naszą bieżącą politykę, ale także za sprawy historyczne. Sztandarowym zarzutem jest oczywiście rzekomy polski antysemityzm, mający być wyssanym wraz z mlekiem matki i ciągnący się już od średniowiecza. Główną osią ataków są „polskie” obozy koncentracyjne. W tej sprawie wszystko od początku do końca jest zafałszowane. Strona polska jak dotąd nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na takie akty antypolonizmu, godzenia w polski interes narodowy i polską rację stanu. Poprzednie rządy porzuciły tę sprawę i można było nas bezkarnie szkalować i opluwać. Poza pewnymi wyjątkami nikt nie reagował. Ze zmianą władzy wiązały się w tym obszarze wielkie nadzieje; pozostawało tylko pytanie, kto ma to robić: ośrodek prezydencki czy władza wykonawcza, na przykład Ministerstwo Spraw Zagranicznych? Ostatecznie – i bardzo dobrze – zajął się tym polski rząd. Przyjęta forma przeciwdziałania aktom antypolonizmu może być bardzo skuteczna, bo, jak rozumiem, za podpisaniem listu intencyjnego pójdą określone działania, a więc po prostu pozwy przeciwko wszystkim tym, którzy stosują taką propagandę i mowę nienawiści wobec Polski.  

Do tej pory protestowały raczej różne organizacje i stowarzyszenia, jak na przykład Fundacja Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom, do której mam zaszczyt należeć. Staraliśmy się dawać odpór różnym antypolskim zagrywkom: książkom i wypowiedziom Jana T. Grossa, artykułom w prasie zagranicznej, głównie niemieckiej, ale też propagandzie rosyjskiej. Bardzo dobrze, że teraz bierze to pod swoje skrzydła państwo, bo chodzi tu przecież o państwowy obowiązek, w którym do tej pory trochę wyręczaliśmy władze. Myślę, że pozwy, jakie będą wytaczane, będą stanowiły skuteczną zaporę przeciwko kolejnym działaniom paszkwilanckim.

Mam przy tym nadzieję, że nie skończy się na podpisaniu tego porozumienia. Podmioty, które do tej pory zajmowały się przeciwdziałaniu oszczerstwom, na pewno nie spoczną. Chodzi o to, by działać wspólnie; by inicjatywy obywatelskie i społeczne spotykały się z pomocą państwa. Życzyłbym sobie, by na tym obszarze zaangażowało się silnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych a także ośrodek prezydencki, być może zwłaszcza pan minister Wojciech Kolarski zajmujący się sprawami polityki historycznej. Polska musi wreszcie przestać być celem ataków jako rzekomy największy złoczyńca II wojny światowej i czasów po niej. Antypolska kampania rozkręca się bardzo niebezpiecznie. Coraz więcej mówi się o „polskich obozach” i o tym, jakoby naszym głównym celem w czasie II wojny światowej było tworzenie takich obozów i mordowanie Żydów. W ten sposób niebezpiecznie dochodzi się do wizji, w której to my wywołaliśmy całą wojnę właśnie po to, by zabijać Żydów. Dodatkowo oskarża się nas też o tworzenie obozów w czasie okupacji sowieckiej. Tymczasem trzeba powiedzieć zdecydowanie: ani pod okupacją niemiecką, ani pod okupacją sowiecką nie było „polskich obozów”. To były obozy niemieckie i komunistyczne. Wachlarz antypolskiej propagandy jest szeroki i trzeba zrobić wszystko, by dać odpór aktom nienawiści wobec Polaków.