Tomasz Wandas, fronda.pl: Sporo zamieszania wokół Pana osoby od wczoraj. SE powołując się na Pana wypowiedź podał informację, według której władze Niemiec traktują instrumentalnie prasę w celu realizowania polityki względem Polski. Informacja ta obiegła większość mediów prywatnych aż do wieczornych „Wiadomości”. Jakie są fakty?

Tadeusz Dziuba (PiS): W rozmowie z dziennikarzem SE potwierdziłem, to co wiem, a więc to, że prasa niemiecka bywa używana jako narzędzie do realizacji celów polityki rządów federalnych w Niemczech względem Polski. Niektórzy dziennikarze niemieccy biorą na siebie rolę krytyków – niekiedy brutalnych – niezależnej polityki polskiej, odciążając od tej funkcji niemiecką dyplomację i ich inne służby państwowe. Taka teza zresztą od lat pojawia się w różnych polskich komentarzach dziennikarskich. Ostatnio znajduje ona potwierdzenie w licznych skrajnie nieprzychylnych artykułach prasy niemieckiej.

Skąd wiedza Pana Posła?

Od ponad czterech lat jestem posłem, omal codziennie odbywam umawiane spotkania z wieloma ludźmi poświęcone rozmaitym problemom, mam więc także i taką wiedzę. W Poznaniu jest sporo osób zajmujących się problematyką niemiecką. Wiele z nich ma źródłowe i szczegółowe informacje o metodach i przejawach polityki niemieckiej względem Polski. Mogę wyrazić tylko nadzieję, że są one udostępniane właściwym służbom naszego państwa, w szczególności służbom dyplomatycznym.

Bardzo interesująca jest ożywiona reakcja większość mediów na ten temat...

Inna jest niemiecka tradycja relacji między władzą państwową o obywatelem, a inna tradycja polska. Tradycję niemiecką w tym zakresie dobrze ilustruje bizantyńska z natury zasada cuius regio eius religio, czyli czyja władza, tego religia (obowiązuje poddanych). Dla wielu Niemców jest oczywiste całkowite podporządkowanie się władzy państwowej. Akceptują to, że warunki życia wspólnotowego ustala bardziej władza niż społeczeństwo lub na przykład etyka, zasady uniwersalne. Nawiasem mówiąc, to jest właśnie głębszą przyczyną choćby ukrywania swego czasu przed własnymi obywatelami przez policję i media niemieckie kryminalnych ekscesów imigrantów, by nie narazić na kompromitację państwowych władz w Niemczech, które na ślepo realizowały swoją egoistyczną i anty-solidarnościową politykę.

Wracając do przedmiotu sprawy, na użytek omawianej tu sytuacji, można byłoby trawestować: czyja władza, tego prasa. Polacy – póki co, a przynajmniej wielu z nich – są wychowani w tradycji łacińsko-chrześcijańskiej. Stąd u nas co najmniej tęsknota do państwa opartego nie na urzędach i władzy, lecz na społeczeństwie, stąd akceptacja dla personalizmu oraz oczekiwanie, że te same reguły etyczne obowiązują i obywateli, i władzę państwową. W skrócie mówiąc, może nieprecyzyjnym, w tradycji bizantyjskiej obywatel służy władzy, a w tradycji łacińsko-chrześcijańskiej władza służyć ma obywatelowi. W Europie te przeciwstawne tradycje są oczywiście przemieszane, także w Polsce i w Niemczech. Dokonując powyższego rozróżnienia, mówiłem o odmiennych dominantach występujących w obu krajach.

Bardzo dziękuję za rozmowę.