"Odkąd zostałam premierem, wszyscy mnie pytają, jak to jest być prowadzonym za rękę, jak to jest być sterowanym, bo przecież rządzi Kaczyński, to on podejmuje decyzje, o wszystkim decyduje…" - mówi premier Beata Szydło w rozmowie z Robertem Mazurkiem dla tygodnika "Plus Minus" "Rzeczpospolitej".

"Zżymałam się na te uwagi, miałam już tego serdecznie dosyć, bo nie jest łatwo – kiedy się naprawdę rządzi – przekonywać innych, że to nie teatr, że to ja podejmuję decyzje. Zwłaszcza że krytyków nie przekonam, a Mazurek z Zalewskim i tak swoje wiedzą" - dodaje. 

Następnie wyjaśniła, że Jarosław Kaczyński jest dla niej wielką pomocą. "Tak naprawdę to mam szczęście, że mogę się radzić Jarosława Kaczyńskiego, że mogę rozmawiać z nim o polityce i w ten sposób uczyć się od niego. Ja jestem w parlamencie od 11 lat, on od samego początku. Przepraszam, ale dlaczego miałabym nie skorzystać z jego doświadczenia?" - wskazała Szydło. 

Pytana, gdzie jest granica jej samodzielności, odparła: "Tam, gdzie ją sobie każdy ustawi i ja ją też ustawiłam, ale pan wybaczy, nie będę o tym mówiła w wywiadach, to byłoby niepoważne. Konsultuję z prezesem i moją partią najważniejsze kwestie, ale ostatecznie decyzję podejmuję ja. Zdarzają się sprawy, w których się z Jarosławem Kaczyńskim nie zgadzamy".

W takiej sytuacji premier i Kaczyński dyskutują, ale na końcu decyzję podejmuje Szydło. "Wydaje mi się, że dobrze nam idzie, potrafimy ze sobą rozmawiać i realizujemy politykę, do której oboje jesteśmy przekonani" - mówi.

kad/rzeczpospolita.pl