- Uważam to za dość nieprzyjemne, gdy wspinam się na Krematorium, albo mówię, że teraz wchodzę na Noc Kryształową. Używanie takich nazw na szlakach górskich trywializuje Holokaust i umniejsza szacunek dla niego – powiedziała szwedzkiej gazecie uprawiająca wspinaczkę Cordelia Hess. Jej zdaniem coraz częściej Szwedzi nadają tego typu nazwy zdobytym przez siebie szczytom – także „Mały Hitler”, czy „Himmler”.
Taką możliwość daje prawo, które mówi, że nazwę szczytowi może nadać jej pierwszy zdobywca. Zdaniem alpinisty Mikaela Widerberga wynika to z... poczucia humoru nazywających. – Inne góry nazywają się jeszcze gorzej – twierdzi.
sks/Wprost.pl
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »