Akcja sztuki rozgrywa się w marcu 2010 roku, czyli na ponad rok przed masakrą, jakiej w Oslo i na wyspie Utoya dokonał Anders Breivik. „Najważniejszym momentem w sztuce jest ten, kiedy Breivik spotyka Widersa i mówi: mamy takie same myśli, takie same obawy o przyszłość, jak daleko chciałbyś zajść we wdrażaniu swojej ideologii?” – mówi Thijs Romer, odtwórca roli Breivika. W swoim manifeście Breivik z podziwem pisał o poglądach holenderskiego polityka skrajnej prawicy. Jednak Wilders, który zbudował swoją pozycję na ksenofobii, czego doświadczają obecnie Polacy w Holandii, zdecydowanie odcinał się poglądu jakoby on i Norweg mieli takie samo spojrzenie na niektóre sprawy, jak islam czy polityka imigracyjna. Polityk potępił też zamachy, jakich przeprowadzenia dopuścił się Breivik. Także w teatrze postać Geerta Wildersa wyraźnie odcina się od tego, co zrobił Norweg.

 

„Widers w sztuce podkreśla: nie przekroczę granic, jakie stawia demokracja. Jego przeciwnicy w Holandii często mówią, że on może posunąć się dalej. Nie zgadzam się z tym” – stwierdza Titus Muizelaar, reżyser spektaklu. TVN24.pl który opisuje historię podkreśla, że autor sztuki był przyjacielem Theo van Gogha, holenderskiego reżysera brutalnie zamordowanego w 2004 roku przez skrajnego islamistę. Od tamtego czasu Muizelaar stał się dużo bardziej radykalnym prawicowcem. Holenderska lewica odcina się od sztuki, podkreślając, że większość obywateli tego kraju ma inne poglądy.

Ł.A/TVN24.pl