"Oczywiście to, kto stoi na czele rządu, zawsze jest wypadkową różnych okoliczności i wszystko może się zmienić. Podchodzę do tego z pokorą, ale na dziś nie widzę w Polsce sytuacji, która wymagałaby jakichś gwałtownych zmian w rządzie."- mówi premier Beata Szydlo w wywiadzie dla "Polski The Times".

Premier w rozmowie z internetowym wydaniem dziennika mówi m.in. o rekonstrukcji rządu i... zdradza, czy Prawo i Sprawiedliwość ma z kim przegrać. Szefowa rządu przecina również wszelkie spekulacje na temat zmian na stanowisku premiera. 

"Oczywiście to, kto stoi na czele rządu, zawsze jest wypadkową różnych okoliczności i wszystko może się zmienić. Podchodzę do tego z pokorą, ale na dziś nie widzę w Polsce sytuacji, która wymagałaby jakichś gwałtownych zmian w rządzie"- podkreśliła Szydło w odpowiedzi na pytanie, czy pozostanie na swoim stanowisku. Jednocześnie, szefowa rządu zwraca uwagę, że układ władzy, jaki mamy obecnie (Beata Szydło sprawuje urząd premiera w stałym porozumieniu z Jarosławem Kaczyńskim) sprawdza się "bardzo dobrze", jedynie może czasem "jest niedosyt spotkań, głębszej analizy spraw", jednak w ocenie premier, wynika to wyłącznie z braku czasu. Jak podkreśliła, nigdy nie ukrywała, że ważne decyzje konsultuje z prezesem PiS i martwiłoby ją raczej, gdyby przestał z nią rozmawiać. 

"Nigdy nie jest tak, że jest się lubianym przez wszystkich. Czasem słyszę zarzuty, że nie jestem decyzyjna. A ja podejmuję wiele decyzji, tyle, że niekoniecznie muszą one być wszystkim na rękę. Również w mojej partii "- powiedziała premier. 

Szefowa rządu jest również świadoma, że czasem trzeba coś poprawić, by skuteczność pracy była lepsza. Według gazety, tym samym Szydło potwierdziła, że wkrótce nastąpią zmiany w rządzie. 

"Mogę powiedzieć tylko tyle, że jeżeli ktoś traci tempo, musi usiąść na ławce rezerwowej"- stwierdziła premier, która również przyznała, że nie wszystkie zachowania polityków PiS odpowiadają jej. Jako przykład podała ostatnie lekceważące wypowiedzi nt. strajku lekarzy-rezydentów. 

Premer dostrzega także, że część ministrów próbuje walczyć o wpływy w spółkach Skarbu Państwa. W pewnym momencie, jako szefowa rządu, była zmuszona interweniować. 

Czy rzeczywiście Prawo i Sprawiedliwość nie ma z kim przegrać?

"Ja nie powiedziałabym dziś, że nie mamy z kim przegrać. Mamy. Możemy także przegrać z samym sobą. I choć oceniam, że na dziś opozycja jest bardzo słaba, to przestrzegałabym wszystkich moich kolegów przed zbytnim optymizmem"- zaznaczyła. 

Szefowa rządu odniosła się także do sporu dotyczącego reformy sądownictwa między rządem a prezydentem. Przyznaje, że miała do Andrzeja Dudy żal, gdy zawetował ustawy jednak "już jej przeszło". Podkreśliła, że zna go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawiedzie się na nim w tej sprawie. 

"Sądzę, że tu nie chodziło o żadne ego, jak twierdzą niektórzy. (...) Myślę, że faktycznie miał te wątpliwości. Moim zdaniem nie docenił tylko kontekstu politycznego"- tak Szydło oceniła prezydenckie weta do dwóch ustaw: o KRS i SN.

Szefowa rządu mówi również, że wchodząc do wielkiej polityki, nie oderwała się od zwykłych ludzi.

"Wciąż obracam się wśród nich: robię jak oni zakupy, chodzę wciąż do tej samej fryzjerki, pani Kasi, czy jak dawniej do kina w Bielsku-Białej, a niekoniecznie w blasku fleszy w Warszawie"- podkreśliła. Premier Szydło zdradziła również, że ostatnio nikt nie zauważył, że pojechała do domu pociągiem. 

yenn/Polska The Times, Fronda.pl