W opisywanej przez Fronda.pl sprawie Marka Waniewskiego (TUTAJ), który został skazany na 1 dzień więzienia, bo nie uiścił mandatu za jazdę rowerem pustym tunelem jest wiele bulwersujących kwestii.

Naczelna zasada jest taka, że kara jest niewspółmierna do winy. Można było po prostu ściągnąć należność człowiekowi z konta, albo dać go na dobę do pracy w hospicjum. A tak, do więzienia idzie człowiek przewlekle chory onkologicznie, rencista, a w dodatku radny. Wstyd dla orzekającego sędziego.

Uderza także brak racjonalności działania naszego państwa. Sędzia skazuje człowieka na więzienie. Państwo nie dość nie zyskuje nic, to jeszcze dopłaca 60 zł do sprawy, bo tyle kosztuje doba w celi. Bilans dla budżetu – 90 zł w plecy + koszty pracy sędziego, sekretarek, biur itd.

Niestety takich spraw są niestety setki. Kilka dni temu były reprezentant Polski w koszykówce Kordian Korytek zapowiedział, że zrzeknie się polskiego obywatelstwa, bo sąd zajął mu 100 tys. złotych i do dzisiaj ich nie zwrócił.

Koszykarz sprowadził sobie rozbite Audi, wyremontował, ale urząd podważył fakturę zakupu i naliczył podatek od rocznika. Potem zajął konto i wytoczył sprawę. Mimo wyroku na korzyść sportowca pieniędzy jak nie było, tak nie ma.

Nawrócony rabin Rzymu Eugenio Zolli pisał, że jego ojciec nie poważał sędziów, dlatego, że ich praca nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, a jedynie z bezdusznym przestrzeganiem procedur, które mogą być niesprawiedliwe i krzywdzące dla wielu ludzi.

Skazać kogoś za błahostkę, bo przekroczył termin, czy nie zsiadł z siodełka – chyba mamy do czynienia właśnie z takim przykładem.

Tomasz Teluk