Jest takie ludowe powiedzenie – świnia wór drze, a kwiczy. Użył go nawet sam król Jan Sobieski w jednym z listów do Marysieńki. Wtedy jeszcze zresztą hetman, bo list pochodzi z 1668 roku, czyli na 6 lat przed elekcją króla, znanego potem ze sprzeciwu wobec migracji do Europy.

Świnia wór drze, a kwiczy – napisał przyszły król i dodał, że kiedy się komu najlepiej dzieje, to on najwięcej narzeka. Refleksja dotyczyła niejakiego posła Cyremberka, który to skarżył się, choć krzywdy nie miał.

Skąd się wzięła ta alegoria, do której Sobieski sięgnął? Wyjaśnię łopatologicznie, wychowałem się bowiem na wsi nie tak znów odległej technologicznie od czasów króla Jana. Otóż sympatyczne zwierzęta, jakimi są świnie, nie były kiedyś trzymane jak obecnie, w wielkich kombinatach tuczu przemysłowego, fabrykach mięsa okrutnych i nieludzkich, lecz biegały sobie luzem, wtykając swoje ryje tu i tam. Pamiętam w mojej rodzinnej zagrodzie takie świnie, które prowadząc się samopas wpadały do obory, doiły krowy, po czym z zadowolone wybiegały w pośpiechu z ryjami umazanymi mlekiem. Szedłem potem z kubłem i stołkiem do wieczornego udoju, a krowy patrzą na mnie z zakłopotaniem – sorry, ale mleka nie będzie, bo już nas świnie wydoiły.

Zdarzało się też, że takie wolne świnie, zauważywszy otwarte na oścież wrota, wpadały do stodoły, gdzie stały worki ze zbożem i tam wory te rozrywały zębami i ryjami, rozsypywały zawartość, kwicząc przy tym z radosnego podniecenia. Kwik ten mógł jednakowoż sprawiać wrażenie, że świnie jakby chciały poinformować gospodarza, że ktoś inny rozrywa wór, nie one. Jakby tym kwikiem protestowały przeciwko szkodzie zapominając, że same tę szkodę czynią.

I stąd przysłowie – świnia wór drze, a kwiczy….

PS. Wszelkie podobieństwa i skojarzenia z zachowaniem byłej władzy w sporze o Trybunał są przypadkowe i całkowicie przez autora niezamierzone.

Janusz Wojciechowski