Prokurator Mikołaj Przybył nie wygląda na miękkiego człowieka. Zastanawiające jest to, że wyprasza z pokoju znajomego pana Jurka, który po strzale Przybyła wchodzi spokojnie do pokoju. Zastanawiające, że nie podbiega, aby udzielić mu pomocy, tylko spokojnie obserwuje ciało prokuratora… To nie wygląda trochę jak teatr?



- Biorąc pod uwagę obecne informacje o charakterze obrażeń pana prokuratora Przybyła, uprawnionym wydaje się być także stawianie tezy o pewnym przedstawieniu przygotowanym na potrzeby mediów. Takie sugestie się pojawiają przynajmniej obecnie w sferze publicznej. Jeżeli prawdą jest, że w dniu jutrzejszym ma opuścić szpital, to mam nadzieję, że już niedługo sam nam wyjaśni, czy ta próba samobójcza była przygotowana, czy była zdarzeniem nagłym i niespodziewanym.



Obserwując to, co się dzieje, można uznać, że mogło również chodzić o problemy związane z postępowaniem w śledztwie, dotyczącym katastrofy smoleńskiej i prokuratorów, którzy mogli podejmować działania bez podstawy prawnej w zakresie uzyskiwania rozmów sms-owych. Być może te działania skłoniły do takich, a nie innych zachowań. Najważniejsze, że prokuratorowi Przybyłowi nie stało się nic poważnego.



Media mówią o konflikcie między prokuraturą cywilną a wojskową.


- Ale nie może być żadnego konfliktu. Z tego co wiem, nie ma w Polsce stanu wojennego ani wyjątkowego i nie rządzi wojsko. Polską prokuraturą kieruje cywilny Prokurator Generalny. Jeśli jednak prokurator wojskowy krytykuje swojego przełożonego publicznie w sposób bezpośredni, moim zdaniem nieuprawniony, to ta sprawa jest do wyjaśnienia. Nie wyobrażam sobie aby nie odwołano ze stanowiska Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Chyba, że nie mamy w Polsce demokracji, ale elementy junty wojskowej. Bo to, co mówił na swojej konferencji gen. Parulski, było niedopuszczalne; myślałem, że żyję w innym kraju. Tym bardziej, że to, co mówił prokurator Seremeta, było bardzo wyważone.

 

Co pan sądzi o tezach prok. Przybyła?


- Nie zgadzam się z tezami w zakresie zachowań prok. Pasionka, czy prok. Skały czy pani prok. Bednarek. Śledztwo prokuratury cywilnej jak najbardziej należało umorzyć, ale przede wszystkim go nie wszczynać w zakresie Marka Pasionka. Powinno się przeprowadzić śledztwo w sprawie ujawnienia informacji ze śledztwa smoleńskiego, ale jego przedmiotem powinni być też inni prokuratorzy m.in.: prok. Parulski czy Rzepa, którzy mieli najszerszą wiedzę i spotykali się z dziennikarzami zapewnie częściej niż Marek Pasionek. Być może tak się stało, bo był to jedyny cywil, który starał się nadzorować to śledztwo bardzo rzetelnie.

 

Czy śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nie jest tłem całej tej złożonej sytuacji?

 

- Od dłuższego czasu zbyt wiele jest dziwnych sytuacji wokół śledztwa smoleńskiego, aby można nad tym przejść do porządku dziennego. Państwo polskie nie radzi sobie z wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej i zachowaniem podstawowych standardów. Jak się zdaje, nie ma tu, niestety, wsparcia od naczelnego prokuratora wojskowego. Przecież prok. Przybył był wychowankiem prok. Parulskiego, o czym sam mówił i byłoby dziwne, gdyby Przybył nie informował swojego przełożonego szczegółowo, że żąda treści sms-ów i innych swoich zamiarów.

 

Jaki pan przewiduje rozwój dalszych wydarzeń?


- Po konferencji prok. Parulskiego, nie wyobrażam sobie, aby prokurator generalny nie wystąpił o jego odwołanie. Prok. Parulski po postu zakwestionował cywilną kontrolę nad prokuraturą wojskową. W sposób bezpośredni krytykował prokuratora generalnego. On nie może tego robić publicznie. To jest anarchia.

 

Co mógł oznaczać strzał Przybyła? Czy podejmując trudne prokuratorskie zadania spotkał się pan kiedykolwiek z takim zachowaniem?


- Przecież śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej musi być dalej prowadzone. Sprawa sms-ów musi być wyjaśniona, na czyje polecenie była prowadzona. Moim zdaniem jednak najbardziej pokrzywdzony jest prok. Pasionek, na którego od 9-ciu miesięcy wylewa się wiadra pomyj. On robił wszystko, co mógł, i za to powinien otrzymać order.

 

Prokurator musi być przygotowany na ataki. Gdy ja czy moi koledzy i znajomi zajmowaliśmy się przestępczością zorganizowaną, to grożono naszym rodzinom, ja sam byłem poddany szeregowi ataków jako szef ABW, wokół mnie i moich podwładnych toczyły się setki postępowań. Nikt z nas nie pomyślał, aby targnąć się na własne życie, bo wiedział, że działał zgodnie z prawem w interesie naszego państwa. Każdy prokurator przechodzi na początku służby i powinien w toku jej dalszego toku przechodzić odpowiednie badania psychologiczne. Kto, będąc przekonany o swojej prawości, targa się na swoje życie? Tego sobie nie wyobrażam.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski