W lipcu na łamach „Gazety Wyborczej” za sprawą artykułu prof. Jana Hartmana przetoczyła się dyskusja na temat konkordatu ze Stolicą Apostolską. Oczywiście w imię wolności i demokracji, profesor filozofii postulował, aby umowę zerwać („O Polskę wolną – od konkordatu!”). Na zarzuty Hartmana, często mające się nijak do rzeczywistości, odpowiedział o. Tomasz Dostatni. Zdaniem dominikanina, profesor „jest głuchy na dobro, które niesie ze sobą chrześcijańskie przesłanie miłości. „Krakowski filozof strzela z wielkiej armaty, sam głuchy na inne wartości i inaczej myślących. W imię tolerancji dla wszystkich – z wyłączeniem chrześcijan i Kościoła” – pisał zakonnik.

Jak mantra powracają twierdzenia lewicy, że podpisując konkordat Polska oddała suwerenność Stolicy Apostolskiej. Do zarzutów tych odnosi się także Hanna Suchocka, premier w latach 1992-1993. Przypomina, że początkowo Stolica Apostolska postulowała, aby punktem wyjścia do rozmów był dokument opracowany w Watykanie, ale strona polska odmówiła i przygotowała własny projekt.

„Nie ma więc mowy narzuceniu Polsce jakichkolwiek rozwiązań. Zawarte w konkordacie zapisy w żadnym przypadku nie pozbawiają Polski suwerenności, nie tworzą państwa wyznaniowego” – mówi minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” Suchocka przyznaje, że duchowni podlegają prawu kanonicznemu, ale na płaszczyźnie odpowiedzialności karnej i cywilnej – prawu państwowemu.

Zdaniem byłej premier, przeciw konkordatowi używa się argumentów, które w swoim wydźwięku „wzmacniają niechęć do Kościoła, a u ich podłoża leżą często przyczyny polityczne”.

Całość rozmowy z Hanną Suchocką w najnowszym numerze „Gościa”.

MBW