Wśród przedstawicieli "elit" obecną władzę ostatnio głośniej atakował Maciej Stuhr, ale teraz przypomniał o sobie jego ojciec.

Jerzy Stuhr w wywiadzie dla TVN24 krytykował Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawo i Sprawiedliwość, określając politykę partii jako "pomylony patriotyzm", a samego Kaczyńskiego określając jako nacjonalistę. 

"On stoi na pograniczu nacjonalizmu. Tłumaczy się ludziom, że to jest uczucie patriotyczne. Jako polonista mówię, że semantyka tych słów straszliwie straciła na znaczeniu. My sobie potrafimy wrócić do prawdziwych wartości Wyspiańskiego, Norwida, ale nasze dzieci, które nie mają tego oczytania, mogą mieć problem" - dokonywał niezmiernie szczegółowych naukowych analiz Stuhr. 

Kolejne wypowiedzi Stuhra były jeszcze bardziej absurdalne. Zapytany, czy zagrałby prezesa PiS, odpowiedział, że tak, a hipotetyzując na temat budowania roli, mówił o "pełnym mściwości wzroku" Kaczyńskiego: 

"Wzrok, którego bym się przestraszył. Tak bym chciał, żeby widz zareagował, bo w tym wzroku może się tlić mściwość - mówił. Ja w młodości miałem do czynienia z taką postacią. Może to za duże porównanie, ale częściowo to był Piotr Wierchowieński w "Biesach" Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy. Człowiek, który był opętany siłą anarchii i to opętanie reżyser bardzo w nas aktorach wyzwalał. Pamiętam tamto przedstawienie" - mówił Stuhr. 

emde/tvn24.pl