Propozycja by o kształcie zreformowanego wymiaru sprawiedliwości decydowała zwykła większość parlamentarna wzbudziła opór nie tylko totalnej opozycji, co zrozumiałe, ale również Prezydenta Dudy - kluczowej postaci dla naprawy Rzeczypospolitej - a po jego stronie opowiedziała się część obozu zmian.

Czy receptą na wątpliwe decyzje sędziów ma być uzależnienie kadr sędziowskich od jednej partii? - pytają zwolennicy propozycji prezydenta. Jednak tak zadane pytanie formatuje problem w sposób podsuwający tylko pozornie prawidłową odpowiedź.

Czy kompromis jest rozwiązaniem?

Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, że zaproponowaną przez Pana Prezydenta większość 3/5 da się osiągnąć uzyskując poparcie ugrupowania Kukiz'15 i posłów niezależnych. Nie da się jednak ukryć faktu, że oznacza to ryzyko uzależnienia faktycznych skutków reformy sądownictwa od pojedynczych posłów, którzy mogą zostać przekonani/pozyskani przez totalną PO-Nowoczesną opozycję.

Czy kompromis z taką opozycją posłuży Polsce? Czy rzeczywiście to przed partyjną dominacją PiS trzeba obecnie Polskę chronić? Otóż nie. Trwająca w Polsce obecnie walka polityczna nie jest bowiem zwyczajną demokratyczną rywalizacją dwóch stron wyznających te same fundamentalne wartości i spierających się jedynie o to jak kształtować prawodawstwo i rządzić krajem by je zachować i respektować. To z czym mamy do czynienia jest decydującą walką między wolną i niepodległą Polską a Trzecią RP, lepszą od PRL-u atrapą imitującą wolną Polskę, stworzoną po to, by pod tym przebraniem uzyskać zgodę Polaków na przepoczwarzone postkomunistyczne zło i neokolonialny status podtrzymywany lokajską polityką kompradorskich elit opartych na sojuszu postkomunistów z częścią dawnej, przeważnie solidarnościowej opozycji.

Jest to walka między tymi, którzy zwalczają złodziejstwo i korupcję, a tymi, którzy z niej żyją - dając, biorąc łapówki lub asekurując ten proceder.

Między tymi, którzy pielęgnują wartości, w tym polską kulturę i tradycję, a tymi, którzy nimi gardzą i je niszczą, wprowadzając na ich miejsce oszukańcze pseudo-  i  antywartości.

Między tymi, którzy bronią godności i dobrego imienia Polski, a tymi, którzy przy różnych okazjach powtarzają pod jej adresem bezpodstawne lub oparte na wątpliwych podstawach oskarżenia.

 Między tymi, którzy chcą chronić Polskę i Polaków, a tymi, którzy na skinienie Berlina czy Brukseli, w imię obłąkanej, samobójczej ideologii chcą podłożyć pod Polskę przyprawioną terroryzmem islamską bombę demograficzną.

Między tymi, którzy sprzeciwiają się nagradzaniu zła wyrządzonego w czasach komunizmu i poniżaniu, choćby przez sam ten fakt tych, którzy z komuną walczyli,  a tymi, którzy to akceptują.

Jest to więc spór Polaków świadomych godności i praw państwa polskiego z tymi, którzy stale forsują postawę: jesteśmy winni, gorsi, nie należy nam się.  Skwapliwie uznają wszelkie obciążenia i zobowiązania Polski wobec innych, na wyprzódki pomniejszając lub negując wartości tego, co innym dajemy i tego co nam się bez łaski należy (symptomatyczne stanowiska w kwestiach unijnych funduszy, kar za "zbrodnię" nie przyjęcia "uchodźców", czy reparacji za niemieckie zbrodnie w latach 1939-45).

Pole kompromisu

Jest to zatem spór między tymi, którzy chcą służyć dobru Polski i Polaków, polskiej racji stanu i polskim interesom, a tymi którzy gotowi są służyć i służą interesom obcych krajów albo korporacji. Czy może być jakieś pole kompromisu w takim sporze? Oczywiście. Jest to bardzo dobrze znane pole kompromisu między urzędnikiem państwowym, policjantem, prokuratorem, sędzią - a złodziejem. Nazywa się korupcja.

Z doświadczeń III RP naprawdę wystarczająco dobrze znamy dokonania obozu  obecnej totalnej opozycji, a także związanych z nią sędziów (a jest pewnie jeszcze wiele do odkrycia), by wiedzieć czemu posłuży dopuszczenie jej do decydowania o składzie sądów.

Czy kompromis, dogadanie się w sprawie sądów miałby polegać na tym, że część sędziów wsadzałaby złodziei i łapówkarzy do więzienia, a inna część sędziów w ramach szerszego konsensusu by ich wypuszczała, wsadzając za kraty ścigających ich policjantów, jak to było z Beatą Sawicką i Mariuszem Kamińskim? Przecież właśnie taki kompromis zawarto 28 lat temu, trwa  on do tej pory i nosi nazwę III RP. Mamy się tym kompromisem zadowolić, bo przecież są także uczciwi sędziowie. Rzecz w tym, że tych nieuczciwych jest jednak dostatecznie wielu i mają wystarczająco mocną pozycję, by osłaniać komunistycznych zbrodniarzy czy okradanie Polski na dziesiątki miliardów złotych, a nawet euro. Dlatego to co nazywa się kompromisem oznacza w rzeczywistości klęskę.

Porozumienie d... z batem

Kompromis III RP polegał na porozumieniem d..y z batem, krytykowanym przez Adama Michnika aż do czasu, kiedy ten stał się jego uczestnikiem i głównym obrońcą. Dziś "elity" III RP - postkomuna i dogadana z nią część "Solidarności" są nowym batem (choć działającym na innych zasadach  niż komuna), a zwyczajni Polacy pozostali w dawnej roli. Czy mają zaakceptować nowe porozumienie z batem?

Utożsamiający się z tym batem Piotr Fronczewski pyta się

Jakie będziesz miał szansę na uczciwy proces, jeśli okaże się, że w sądzie walczysz z kuzynem członka rządu, od którego zależy uposażenie, awans i dalsza kariera sędziego?

W tym pytaniu tkwi niczym jak dotąd nie potwierdzone, przyjęte z góry założenie, że sędziowie mianowani większością PiS, będą sądzić po kumotersku (odpowiada to założeniu, że tak samo sądzą sędziowie mianowani np. przez prezydenta USA). Temu niczym, nie potwierdzonemu, przyjętemu z góry założeniu możemy przeciwstawić liczne fakty dokonane sędziów wybieranych przez sędziów i po kumotersku sądzących swoich kolegów po fachu, a jest przecież aż nadto wiele skandalicznych spraw innej natury. Oprócz sprawy Sawickiej i Kamińskiego przykładem może być sprawa Jaruzelskiego, Kiszczaka i Miernika. Sądy III RP przez cały okres jej trwania zupełnie "bezstronnie" "apolitycznie" i "niezawiśle" chroniły przed odpowiedzialnością komunistycznych sprawców nieszczęść tysięcy i śmierci co najmniej setki Polaków. Tak samo zupełnie "bezstronnie", "niezawiśle" i "apolitycznie" skazały "niegodziwca", który tej "bezstronności" i "apolityczności" nie docenił i rzucił tortem w apolityczną sędzię. A to jest jedynie spektakularny wierzchołek góry lodowej - całej sfery innych patologii, w tym sędziowsko-prokuratorskich mafii kryjących przestępców i niszczących uczciwych ludzi, które stanowiły o nieoficjalnym obliczu III RP.

Kompromis czy klęska?

Sprawa zatem jest prosta: chodzi o to, żeby nie było tak jak było do tej pory. Tymczasem Borys Budka w imieniu totalnej opozycji właśnie szykuje się, by z Prezydentem uzgadniać kształt reformy sądownictwa. Jeśli jakiekolwiek jego sugestie miałyby być brane pod uwagę to jest to jak najgorszy prognostyk. Szukanie na siłę pola kompromisu z formacją, która broni istniejącego status quo głosząc ustami swoich ideologów/celebrytów, że chodzi o to, "żeby było jak było" prowadzi do utrwalenia zakłamanego, łajdackiego "etosu" III RP. Taki kompromis byłby klęską reform i obozu niepodległościowego.

Grzegorz Strzemecki