Sąd Administracyjny w Monachium uznał za nielegalne zarządzenie rady miejskiej, które zakazywało proponowania kobietom wchodzącym do klinik aborcyjnych darmowego doradztwa w celu uratowania życia ich dziecka.

Wydane przez radę miejską zarządzenie było skutkiem politycznych nacisków właścicieli klinik aborcyjnych, którym działalność aktywistów pro-life faktycznie odbierała oczekiwane zyski. W wielu wypadkach bowiem skutkiem doradztwa było odstąpienie matek od aborcji, a uratowanie dziecku życia pozbawiało klinikę zarobku.

W werdykcie monachijskiego sądu zwraca uwagę dodatkowe oświadczenie, które choć nie ma mocy wiążącej, dobitnie wyraża stanowisko w obronie poczętego życia:

Prawo nienarodzonego dziecka do życia jest samoistnym prawem, które nie zależy od jakiejkolwiek zgody ze strony jego matki. Obowiązek państwa by chronić nienarodzone dziecko obejmuje także chronienie go również przed jego matką. Przerwanie ciąży musi być traktowane jako niesprawiedliwość przez cały czas trwania ciąży, a zatem musi być zakazane przez prawo. Prawo do życia nie może być uwarunkowane, nawet przez ograniczony okres, od wolnej i nieprzymuszonej decyzji osoby trzeciej, nawet jeśli tą osobą byłaby własna matka dziecka"

Warto zauważyć, że stanowisko to jest wyraźnie sprzeczne z orzeczeniem tzw. Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2004 r. orzekł, że

"nienarodzone dziecko nie jest uznawane za ‘osobę’ bezpośrednio chronioną art. 2 Konwencji [prawo do życia], a nawet jeśli nienarodzone ma ‘prawo’ do ‘życia’ to jest ono implicite ograniczane przez prawa i interesy matki"

Tzw. Trybunał Praw Człowieka odmawia bowiem człowieczeństwa ludziom, których życie już się zaczęło, którzy jednak  jeszcze się nie urodzili.  W tym właśnie duchu interpretuje przywoływany art. 2.1. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który mówi, że

"prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę. Nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia, wyjąwszy przypadki wykonania wyroku sądowego skazującego za przestępstwo, za które ustawa przewiduje taką karę."

Odmawiając człowieczeństwa już żyjącym, ale jeszcze nie urodzonym ludziom tzw. Trybunał Praw Człowieka lekceważy (albo, jak kto woli, swoiście interpretuje) również Konwencję o prawach dziecka, która w art. 1 mówi, że

"dziecko" oznacza każdą istotę ludzką w wieku poniżej 18 lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym sie do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność.

a jej art.6. mówi, że

"każde dziecko ma niezbywalne prawo do życia"

Dla tzw. Trybunału Praw Człowieka nie urodzony człowiek nie jest więc "istotą ludzką".  To antyludzkie stanowisko trybunał rzekomo broniący praw człowieka stara się, wraz innymi podobnymi mu instytucjami europejskimi narzucić wszystkim krajom Europy.

Doceniając skrajnie  odmienne stanowisko sądu z Monachium, trzeba jednak na nie patrzeć w kontekście szczególnej niemieckiej praktyki prawnej wobec aborcji. Wprawdzie tamtejszy Trybunał Konstytucyjny również uznał, że konstytucja chroni życie człowieka od momentu poczęcia, ale zarazem potwierdził zgodność z konstytucją uchwalonego przez parlament prawa odstępującego od karania aborcji w pierwszym trymestrze ciąży pod warunkiem, że kobieta skorzysta z odpowiedniego doradztwa. W ramach takiej "ochrony życia", faktycznie dopuszczającej  aborcję na życzenie, państwo finansuje zgodne z tym prawem zabiegi aborcyjne. Można w tym widzieć wzorcowy przykład całkowicie pozbawionego mocy, albo omijanego prawa, które teoretycznie chroniąc życie, w praktyce nie chroni go w ogóle.

Przypomnijmy, że pierwsze propozycje zalegalizowania nielegalnej wcześniej w Niemczech aborcji bezskutecznie zgłosiła w 1920 r. SPD. W 1935 r. hitlerowskie Niemcy dopuściły aborcję z przyczyn eugenicznych, a w 1943 r. dla kobiet "niższych ras" z równoczesnym wprowadzeniem za nią kary śmierci dla kobiet niemieckich. Po wojnie w Zachodnich Niemczech obowiązywały przepisy z 1927 r. (dopuszczające aborcję wyłącznie dla ratowania życia matki, czyli w stanie wyższej konieczności). Było tak aż do 1974 r. gdy zalegalizowano aborcję na żądanie w pierwszym trymestrze ciąży. Zostało to zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny, co jednak ominięto nowelizacją dopuszczającą aborcję z powodów medycznych, eugenicznych, kryminalnych i społecznych. W Niemczech Wschodnich aborcję na żądanie wprowadzono w 1972 r. Po zjednoczeniu Niemiec prawo wymagało oczywiście ujednolicenia, co w 1995 r. zakończyło się opisanym wyżej rozstrzygnięciem.

Jeśli wierzyć sondażom,  orzeczenie monachijskiego sądu nie odzwierciedla stanowiska niemieckiej opinii publicznej. Według jednego z badań, w 2005 r. 64% Niemców uważało, że kobieta powinna mieć możliwość dokonania aborcji, co można zinterpretować jako poparcie dla aborcji na życzenie. Najwyraźniej większość Niemców również odmawia człowieczeństwa jeszcze nie urodzonym ludziom, a wygodę tych, którzy już zdążyli się urodzić i nie chcą brać sobie "bachorów" na głowę, uważa za ważniejszą niż życie tych, którzy jeszcze na urodzenie czekają.

Zauważmy, że jeśli prawo w ogóle pełni oczekiwane od niego funkcje wychowawcze to opinie te są najwyraźniej odbiciem praktycznego działania tego istniejącego od 21 lat prawa, faktycznie dopuszczającego aborcję, a nie pustych, choć ogólnie słusznych teoretycznych orzeczeń o ochronie życia. Widać, że takie daremne, pozbawione realnych skutków prawo nie kształtuje także ludzkich poglądów. Warto o tym pamiętać tworząc polskie ustawy.

Grzegorz Strzemecki