W plątaninie scenariuszy, analogii historycznych, strzępów informacji i propagandowej dezinformacji umykają nam dwa - i chyba jedyne - rozwiązania kryzysu na Ukrainie. I jeden z nich musi zostać przyjęty na szczycie Newton w sobotę ” - pisze na blogu Warsaw Enterprise Institute Tomasz Wróblewski.

Jednym z dwóch możliwych rozwiązań zdaniem Wróblewskiego jest zawiązanie porozumienia między NATO a Rosją (oficjalnie lub potajemnie), które pozwoli Putinowi „odkroić sobie kawałek Ukrainy”. Stanie się tak, jeżeli w Newton nie zostanie podjęta żadna wiążąca decyzja w sprawie Rosji („brak decyzji będzie równoznaczny ze zgodą”).

Inna możliwość jest taka, że NATO zacznie zbroić armię ukraińską, wspierać ja logistycznie i dostarczać Ukraińcom danych wywiadowczych.

Jednak zdaniem Wróblewskiego, zarówno jedna jak i druga ewentualność, skazuje Ukrainę na przegraną. Dlaczego? „Bo nawet przy technologicznym i moralnym wsparciu Zachodu, nie ma możliwości wygrać tej wojny” - tłumaczy. Zwraca przy tym uwagę, że alternatywa w postaci fizycznego wsparcia wojsk NATO już nie istnieje.

W pierwszym scenariuszu, wojna stosunkowo szybko zostałaby zażegnana. Rosja miałaby oczywiście problem z wyrżnięciem partyzanckich ognisk, odebraniem cywilom broni, ale nie musiałaby specjalnie przebierać w środkach. Zachód żeby racjonalizować swoją decyzję musiałby przyjąć jedną z putinowskich interpretacji o nacjonalistach, terrorystach i historycznych związkach Moskwy z „Nowąrosyją”. Pojedyncze oddziały, które nie złożą broni Putin ometkowałaby - groźni terroryści i wykorzystał doświadczenia z Czeczenii” - zakłąda Tomasz Wróblewski.

Gdyby przyjąć drugi scenariusz, zdaniem autora tych rozważań - wojna będzie trwała latami. „Zachód zapewni nie tylko karabiny, ale też systemy rakietowe, nowe czołgi i doradców, którzy pomogą zadać Rosji naprawdę wielkie straty. Wojna przerodzi się w krwawą rzeź dla obu stron. Rosja nawet jeżeli zdoła opanować kawałek Wschodniej Ukrainy, to przypłaci zwycięstwo ogromnymi stratami. Będzie to dla niej drugi Afganistan. Wygrana, które na kolejne 10-20 lat każe jej zapomnieć o dalszych podbojach, odbudowie radzieckiego imperium, nie mówiąc o gospodarczej ekspansji. Skoncentrowana na zachodzie będzie musiała się pogodzić z utratą wpływów w Azji i uzależnieniem się od Chin. Ukraina wyjdzie z wojny słaba, spustoszona, ale z bardzo silnym ruchem narodowym, co pozostanie problemem dla Europy” - uważa Tomasz Wróblewski.

Dla NATO, w tym scenariuszu najpoważniejszym problemem, zdaniem dziennikarza, będzie bezpośrednia konfrontacja z Rosją, bo to może być wyjątkowo trudne do zaakceptowania przez zachodnią opinię publiczną. „Łączyłoby się to z jeszcze większymi stratami w handlu zagranicznym i strachem – histeryczną wręcz reakcją na potencjalne starcie nuklearne. Nie mówiąc o humanitarnej otoczce konfliktu, ofiarach idących w dziesiątki tysięcy” - wylicza.

Jeżeli żadna istotna decyzja w sprawie Rosji w czasie najbliższych rozmów nie zostanie podjęta, a więc spełni się pierwszy scenariusz Tomasza Wróblewskiego, - oznacza to, jak przekonuje, koniec NATO i amerykańskiej hegemonii w świecie. „Nawet jeżeli Rosja nie ruszy natychmiast po resztę Ukrainy, to spodziewajmy się wybuchu powstania rosyjskiego na Łotwie. W obronie praw człowieka, ciemiężonej mniejszości rosyjskojęzycznej. (...)To samo można powiedzieć o północnym skrawku Estonii, gdzie rosyjskojęzyczna większość może przeprowadzić referendum. Kraje dawnego bloku komunistycznego podzielą się na te, które jak Węgry uznają hegemonię Rosji i te, które przerażone słabością Zachodu zaczną same się organizować na wypadek ataku. Polska, Estonia, Szwecja, Litwa nie bacząc na plany NATO zaczną tworzyć własne struktury obronne” - tłumaczy Tomasz Wróblewski. - „Na Europie się nie skończy. Iran, Chiny widząc słabość Zachodu uznają, że nadszedł moment na nowy podział wpływów w swojej części świata, wchodząc w otwarty konflikt z Tajwanem, Japonią, Koreą, a w dalszej części Azji, zagrażając Turcji i mniejszym państwo Azji Środkowej”.

W takim układzie Polska, nawet, jeżeli uda nam się utrzymać suwerenność, z czasem znajdzie się strefie rosyjskich wpływów – uważa Wróblewski.

Spotkanie w Newport będzie czymś na miarę konferencji w Teheranie, gdzie doszło do poprzedniego podziału świata. Jeżeli spotkanie zakończy się bez twardych postanowień o dostarczaniu broni i wsparciu dla Ukrainy to będzie jednoznaczne z przyjęciem pierwszego scenariusza. I nic tu nie dadzą bazy w Polsce czy Estonii. Zachód nie podniesie się z tej wizerunkowej klęski” - konstatuje Wróblewski.

ed/WEI