Podczas pierwszego zeznania przed komisją ds. reprywatyzacji w Warszawie Krzysztof Śledziewski, były pracownik ratusza stwierdził, że częstym gościem ratusza był Maciej Marcinkowski – znany handlarz roszczeń.
„Była grupa ludzi, która traktowała reprywatyzację biznesowo” - dodawał Śledziewski. Podkreślał także, że spotkał się:
„z co najmniej jedną sytuacją, w której pani prezydent życzyła sobie zmiany decyzji Biura Gospodarki Nieruchomościami”
Gronkiewicz-Waltz miała być niezadowolona z tego, że w przypadku jednej nieruchomości biuro wydało decyzję odmowną.
Śledziewski twierdzi również, że w ratuszu „góra” wymagała wydawania ok. 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie – polecenia miały być wydawane ustnie.
Jan Śpiewak w wywiadzie dla wPolityce.pl ocenia:
„Moim zdaniem pani prezydent Warszawy nie ma się tu już jak ratować, jest skończona, dziwi mnie tylko to, że Platforma dalej jej broni. A powtarzam- ona nie jest do obrony. Gdybyśmy mieli takie standardy jak w Paryżu, Berlinie czy Wiedniu, to pani prezydent byłaby zmuszona do podania się do dymisji. Nawet zakładając, że nic nie wiedziała dopuściła się zachowania, które skutkowało stratami set wek milionów złotych i cierpieniem tysięcy ludzi. A jeśli wiedziała, to już jest kwestia karna i powinna się liczyć z poważnymi zarzutami. W obu wypadkach nie powinna funkcjonować w życiu publicznym. To, że dalej w nim trwa pokazuje jak niskie są te standardy.”
dam/TVP.Info,wpolityce.pl,Fronda.pl