Od autora

Ostatni rozkaz marszałka Polski Edwarda Śmigłego-Rydza, wydany 20 września 1939 roku w rumuńskim mieście Krajowa, zaczyna się następująco:

Żołnierze! Najazd bolszewicki na Polskę nastąpił w czasie wykonywania przez nasze wojska manewru, którego celem było skoncentrowanie się w południowo-wschodniej części Polski, tak by mając do otrzymywania zaopatrzenia i materiału wojennego komunikację i łączność przez Rumunię z Francją i Anglią, móc dalej prowadzić wojnę. Najazd bolszewicki uniemożliwił wykonanie tego planu”.

Od tamtych wydarzeń minęło 85 lat i nikt nie zwraca uwagi, jaki dokładnie plan miało Wojsko Polskie. Kampania 1939 roku przedstawiana jest powszechnie jako chaotyczny bój odwrotowy polskiej kawalerii z niemieckimi czołgami, od samego początku skazany na porażkę. Dowódcy Wojska Polskiego przedstawiani są jako romantyczni straceńcy, cenieni tym wyżej, im mniejsze straty poniosły dowodzone przez nich wojska.

Skoro wszystko i tak miało się skończyć po trzech, czterech tygodniach, to po co było walczyć?

Ocenianie przeszłych wydarzeń z dzisiejszej perspektywy nazywa się prezentyzmem. Nasze postrzeganie kampanii polskiej 1939 roku obarczone jest błędem prezentyzmu. Tymczasem 1 września 1939 roku Wojsko Polskie stanęło do walki z Wehrmachtem, mając realne szanse na zwycięstwo. Kalkulacje szans opierały się na doświadczeniach z poprzednich wojen; na pomocy sojuszników; na olbrzymiej przestrzeni, którą musieli pokonać Niemcy; na warunkach pogodowych; na obliczeniach zdolności przewozowej sieci kolejowej. Szanse te zostały pogrzebane 17 września przez najazd Armii Czerwonej sprzymierzonej z Wehrmachtem.

Przez blisko pół wieku ani Armia Czerwona, ani 17 września nie istniały w polskiej narracji o 1939 roku. Ich wpływ na kampanię polską nie był więc badany. I chociaż ostatnio powstało wiele prac o bratniej pomocy udzielonej przez Stalina Hitlerowi, to skupiały się one przede wszystkim na martyrologii. Książka ta jest pierwszą przedstawiającą wpływ agresji sowieckiej na przebieg działań wojennych w Polsce w skali strategicznej.

Opowiedziałem o doświadczeniach, którymi inspirowali się politycy i wojskowi w końcu lat 30. XX wieku. Opisałem przygotowania wojenne – zarówno polityczne, jak i wojskowe. Zaprezentowałem plany stron i sposób ich realizacji. Porównałem niemiecki podbój Polski w 1939 roku z niektórymi niemieckimi podbojami z lat 1940–1941. Najwięcej uwagi poświęciłem zamierzeniom Wojska Polskiego. Ukazałem również, jak wkroczenie Armii Czerwonej do wojny wpłynęło na realizację tych zamierzeń.

W dalszych rozdziałach przedstawiłem owe plany, o których w swoim ostatnim rozkazie wspominał marszałek Śmigły i możliwości ich realizacji, zakładając, że „Sowieci nie weszli”. Przedstawiłem również opcje, które stały przed Wehrmachtem, a także wpływ, jaki na kampanię w Polsce mieliby nasi sojusznicy oraz dalsi i bliżsi sąsiedzi.

Końcowe rozdziały zawierają różne warianty historii niezaistniałej. Używam takiego określenia, bowiem termin „historia alternatywna” ma w Polsce złe konotacje. Po pierwsze, dziś służy ona głównie czczej rozrywce i bezrefleksyjnemu wspieraniu egzotycznych poglądów. Po drugie, w czasach, w których polska historiografia nie wspominała o najeździe sowieckim na Polskę, czyniła to zgodnie z założeniami determinizmu marksistowskiego. A zakładał on i to, że dzieje świata toczą się tylko w jednym kierunku, aż do osiągnięcia wiecznej szczęśliwości w komunizmie. Historia w ujęciu komunistów była jednowariantowa. Wszelkie przedstawienie alternatyw historycznych godziło w same podstawy systemu, było więc zakazane i zwalczane zarówno przez polityków, jak i posłusznych im historyków. Do dziś można z ust „poważnych” profesorów usłyszeć, że „w historii nie ma miejsca na gdybanie”. To jedna z niewyplenionych pozostałości po PRL.

Tymczasem rozważanie wariantów podejmowanych decyzji jest bardzo ważnym mechanizmem badawczym we wszystkich niemal naukach humanistycznych – także, a raczej przede wszystkim – w historii. Tylko rozważenie alternatywy pozwala ocenić, czy podjęta decyzja była słuszna, czy błędna. W książce – opierając się na analogiach historycznych oraz prawdopodobieństwie – przedstawiłem z reguły kilka wariantów historii niezaistniałej. Mam nadzieję, że pozwoli to P.T. Czytelnikowi na samodzielne wyciągnięcie wniosków.

Analizy te oparłem na badaniach prowadzonych przeze mnie od wielu już lat. Czasy studenckie zakończyłem doktoratem, wydanym jako Armia marszałka Śmigłego, napisałem również – wspólnie ze Sławomirem Koprem – jego biografię, pod nieco pretensjonalnym tytułem Tajemnice marszałka Śmigłego-Rydza. Prowadziłem badania porównawcze, publikując kilka tuzinów artykułów i książkę pt. Lotnictwo lat 30. XX wieku w Polsce i na świecie. Dużą pomocą był dla mnie zawsze Jerzy Gruszczyński, wydawca i redaktor kilku czasopism, m.in. „Wojsko i Technika – Historia”. Wspólnie z Markiem Deszczyńskim zorganizowałem międzynarodową konferencję „Kampania polska 1939” i – również wraz z nim – wydałem w 2014 roku monumentalny zbiór artykułów pokonferencyjnych. Oprócz tego pisałem artykuły i wydawałem książki o działaniach wojennych, m.in. o wojnie polsko-rosyjskiej 1920 roku i kampanii 1939 roku oraz o przygotowaniach do nich.

Książka nie ma klasycznej bibliografii. Zamiast niej jest rozdział, który można potraktować jako swego rodzaju poradnik bibliograficzny, pozwalający zorientować się, jak pisano – i jak manipulowano – historią 1939 roku.

Mam również nadzieję, że po lekturze książki P.T. Czytelnik będzie bliższy znalezieniu odpowiedzi na pytanie: „kto jest winny klęski wrześniowej?”. (…)