Właśnie ta postawa, którą tak trudno osiągnąć grzesznemu człowiekowi, była konieczna, aby dokonała się Ta Godzina. Zapowiedziana. Choćby w osobach Abrahama i Izaaka.

Abraham – ojciec naszej wiary, na głos Boga zostawił wszystko w czym pokładał nadzieję i wyruszył w podróż, bo Bóg obiecał mu syna. Gdy obietnica została zrealizowana, Izaak stał się oczkiem w głowie Abrahama. Stał się jego bożkiem, ojciec zaczął adorować syna.

Wtedy Bóg ruszył na ratunek Abrahamowi. Zażądał, aby złożył syna w ofierze. Nie dlatego, że Bóg jest jakimś złośliwym monstrum, który znęca się nad człowiekiem. Nie, aby zobaczyć, co Abraham ma w sercu, bo Bóg dobrze zna nasze serca. Ta historia zdarzyła się po to, aby była opowiadana przez kolejne 4 tys. lat jako przykład czym jest wiara.

W tej historii równie ważna jest postać Izaaka. Nie jest on dzieckiem, które ojciec dusi i wiąże, aby je spalić. Jest on dojrzałym ok. 30-letnim mężczyzną, a jego ojciec ma 100 lat więcej. Syn mógłby powalić ojca jednym ciosem, ale on poddaje mu swoje ręce i mówi: zwiąż mnie. Mocno, aby ofiara się spełniła.

Ofiary dopełnia jednak nie on, ale Chrystus 2 tys. lat potem. Obaj posłuszni Ojcu, przede wszystkim Bogu, bo wola Boga realizuje się przez ojca. Pokorni, ulegli, cisi. Po to, aby historia zbawienia człowieka miała swój początek i koniec. Po to abyśmy byli zbawieni, Ty i ja.

Tomasz Teluk