W tym roku media kilka razy pokazały swoją siłę. Zdolność demaskowania szalbierstw, cynizmu, prymitywizmu i bezczelności władzy. Końcówka 2014 była naprawdę imponująca. Nie ma znaczenia, że pierwsze sygnały przychodziły do mediów z zewnątrz. Istotne, że dziennikarze potrafili szybko pójść wskazanym przez innych śladem. Pogłębiać i rozszerzać informacje, nadawać im wiarygodność poprzez dopełnianie nowymi faktami. Są ciągle media pełne inwencji w dążeniu do sprawdzenia prawdziwości wyjaśnień polityków, często budzących wątpliwości. Taki mamy właśnie przypadek sprzed kilku dni, kiedy dziennikarze „Faktu” w przebiegły sposób, ale nikogo nie krzywdząc, poznali stan licznika przejechanych kilometrów w jednym z samochodów obecnego marszałka Sejmu Sikorskiego. Uzyskana wiedza pozwoliła dziennikarzom „Faktu” podważyć prawdziwość oświadczeń byłego szefa MSZ w sprawie pobranego ekwiwalentu z Sejmu za rzekomo – to jest właśnie ten problem - przejechane kilometry prywatnym samochodem.

Działanie dziennikarzy przypomina nieco skrupulatne badania organów śledczych, dążących do ustalenia rzeczywistego stanu, nawet jeśli jest on kłopotliwy dla najbardziej znanych polityków. Tak się rzeczy miały z tzw. aferą madrycką trzech posłów PiS, w tym rzecznika partii Adama Hofmana. Tak jest obecnie ze sprawą Sikorskiego, który, to ciekawostka, najmocniej grzmiał, jak strasznego nadużycia finansowego dopuściło się trio pisowskie. Wkrótce okazało się, że być może nielegalnie powiększał swoje konto pieniędzmi wyłudzanymi z Sejmu.

To z kolei wykryli dziennikarze tygodnika „Wprost”. O tym, że trzeba się pobłażliwie uśmiechać ze sposobów, w jaki swoje kłopoty,  najczęściej z własnej winy, wyjaśniają politycy, pokazują wspomniane tu przykłady Hofmana i Sikorskiego. Najpierw od pierwszego słyszeliśmy, że jego podróż oraz dwóch pozostałych kolegów partyjnych do Madrytu została wykorzystana przez marszałka Sejmu Sikorskiego do ataku na PiS w okresie kampanii wyborczej. Z kolei obecnie Sikorski rozgłasza, że próby rozliczenia go z pobranych w poprzednich latach z Sejmu pieniędzy na wyjazdy w teren do wyborców, to zemsta Hofmana za to, że Sikorski sprawdzał jego wydatki na służbowe podróże.

Jakkolwiek by naprawdę było, jedno jest pewne. Sikorski idzie drogą swego przyjaciela Roman Giertycha i próbuje paraliżować działania mediów przez zastraszenie. Grozi wszczęciem procesu gazecie „Fakt”, która „dobrała się” do jego licznika przebiegu samochodu. Na razie i tak jest łaskawy. Nie domaga się likwidacji nienawistnego przezeń dziennika. 

Jerzy Jachowicz/Sdp.pl