Konflikt Pana Jezusa z Żydami w świątyni ukazuje niezmiernie ważną i stale aktualną prawdę o nas i naszej pobożności. Aby ten konflikt dobrze zobaczyć, warto nawiązać do innych konfliktów, gdzie role niejako są odwrócone. Wiele razy na kartach Ewangelii spotykamy zarzuty kierowane do Pana Jezusa, że nie szanuje szabatu. Tak było np. gdy uzdrawiał w szabat albo gdy uczniowie zrywali kłosy, bo byli głodni. Żydzi odwoływali się wówczas do trzeciego przykazania, które słyszeliśmy dzisiaj w pierwszym czytaniu. Ich dbałość o zachowanie szabatu była ogromna. Ale zobaczmy, jak Pan Jezus odpiera te zarzuty. Po uzdrowieniu kobiety, która od 18 lat była pochylona, mówi:

Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu? (Łk 13,15n).

Nieco później w podobnej sytuacji, gdy zobaczył w szabat w synagodze człowieka z uschłą ręką, świadomy tego, że Go śledzili, by przekonać się, czy przypadkiem nie uzdrowi tego człowieka w szabat, zapytał ich:

Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? (Łk 14,5)

I nikt nie umiał Mu na to pytanie odpowiedzieć. Zauważmy, jak niekonsekwentni byli wówczas ci pobożni ludzie: nie było dla nich przeszkodą zadbanie w szabat o swoje materialne dobra, gdy były zagrożone, natomiast nie potrafili zgodzić się na gest miłosierdzia, na uzdrowienie człowieka!

Jeszcze lepiej widać ten paradoks, gdy się uwzględni fakt, że szabat był dniem poświęconym Bogu, był dla Żydów spoczynkiem w Bogu, był czasem Jego szczególnej bliskości. Natomiast uzdrowienie było wyraźnym znakiem Jego bliskości. Zauważmy, jak pobożność potrafi być ślepa na to, co jest największym jej celem: na obecność Boga.

W świątyni, w dzisiejszej Ewangelii, mamy podobną sytuację. Nikogo nie oburza to, że się handluje na terenie świątyni, profanując ją w ten sposób, ale gdyby przypadkiem jakiś poganin przekroczył wyznaczony sobie rejon i wszedł do świątyni, Żydzi byli gotowi go ukamienować. Pamiętamy, że za coś takiego chcieli później ukamienować Pawła, gdy przybył do Jerozolimy z Trofimem z Efezu (zob. Dz 21,28n). Handel, interes, własność – „tak”, człowiek i jego ratowanie – „nie”! Jakaż w tym obłuda! Podobną widzimy w postawie oburzenia na Jezusa, gdy jadał z celnikami, gdy rozmawiał z cudzołożnicami itd. Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2,17) – odpowiedział im na te zarzuty.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Wj 20 1-17; 1 Kor 1, 22-25; J 2, 13-25

Te wszystkie sceny pokazują, jak inne od ludzkiego jest widzenie rzeczywistości przez Jezusa! Na czym polega różnica? W myśleniu Żydów kryterium zasadniczym była norma prawna i to w przyjętej w tym czasie interpretacji. Jak widzimy, ta interpretacja starała się pogodzić sprzeczne elementy i to rzeczywiście robiła, gdy chodziło o zabezpieczenie własnych interesów. Pan Jezus takie naginanie Prawa nazywa obłudą.

A jak On sam reaguje? W przypomnianej scenie oburza się na bezczeszczenie świątyni: nie rób­cie z domu Ojca mego tar­go­wi­s­ka (J 2,16). Ważna jest jasność i przejrzystość celu i sensu – czy w odniesieniu do świątyni, czy szabatu, czy całej pobożności. Ważne jest, z czym mamy do czynienia i czemu to służy. W pobożności nie można być bezmyślnym, nie można mechanicznie przyjmować utartych regułek. One są dla czegoś i bez zrozumienia tego, czemu służą, mogą stać się narzędziem zagłuszania naszego serca. Świątynia nie może być targowiskiem, nie można mieszać sacrum z profanum. Świątynia nie służy do załatwiania jakichkolwiek spraw. Jest miejscem modlitwy i kultu Boga. Z Bogiem nie można załatwiać żadnych interesów. Ofiara składana Bogu nie jest żadnym interesem, ale pokornym stanięciem przed Nim w całkowitej otwartości i szczerości serca. Z kolei szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27), dlatego czyn miłosierdzia, podobnie jak modlitwa, jest najlepszym wypełnieniem szabatowego spoczynku w Bogu. Całe bowiem Prawo i Prorocy opiera się na przykazaniu miłości Boga i bliźniego i w nim się wypełnia (zob. Mt 22,40). Ostatecznym celem jest zażyła więź miłości, komunia, która bierze się z zawierzenia.

W tym kontekście trzeba odczytać słowa Pana Jezusa: Zburzcie tę świą­tynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Nieco dalej Ewangelista dodaje: On zaś mó­wił o świątyni swego ciała (J 2,21). Prawdziwa świątynia to nie budowla, ale żywa osoba – Jezus Chrystus – w Nim bowiem był obecny Bóg żywy. Dalej: świątynią jest wspólnota wierzących w Niego, tych, którzy przez chrzest zostali w Niego włączeni i stali się członkami Jego Ciała. I w końcu świątynią jest sam człowiek, stworzony na obraz Boga, czyli noszący w sobie Jego tajemnicę, a przez chrzest, bierzmowanie i Eucharystię będący mieszkaniem Ducha Świętego. Jezus bardzo konsekwentnie wskazuje na tę osobową tajemnicę świątyni opartą na więzi z Bogiem.

Żądanie znaku natomiast wskazuje na całkowite nieporozumienie nie tylko z tego powodu, że Pan Jezus dawał już wcześniej wiele znaków przez dokonywane cuda; nie tylko z tego powodu, że głosił słowo prawdy, które każdy uczciwie szukający mógł rozeznać, ale przede wszystkim dlatego, że żądanie znaku oznaczało domaganie się dowodu. Natomiast miłości i przyjaźni nie można udowodnić na żądanie. Można natomiast poznać ją po świadectwie. Prawdziwa miłość i przyjaźń ukazują się najwyraźniej w biedzie. Przyjaciel nie opuszcza, ale trwa niewzruszenie w najcięższych sytuacjach. Przyjaciel jest zawsze gotów pomóc. I takiego Boga – kochającego, wiernego Przyjaciela – objawił nam Jezus Chrystus. Przede wszystkim stał się naszym Bratem, czyli najbliższym krewnym (tj. Goel), co w tradycji żydowskiej oznaczało, że był zobowiązany ratować swoich krewnych z trudnej sytuacji niewoli. Dokonał tego przez śmierć na krzyżu, co było ostatecznym objawieniem Jego miłości do końca. Dlatego właśnie możemy na Niego liczyć w każdej sytuacji. Jest On dla nas mocą i mądrością Bożą, jak pisze św. Paweł. Przez słabość Boga, jaką jest Jego miłość, uzyskujemy więcej, niż byśmy sobie mogli wyobrazić. Przede wszystkim jednak dla nas tutaj na ziemi krzyż otwiera zupełnie inne perspektywy, inny sposób patrzenia na Boga, na siebie i na świat. To nowe spojrzenie pozwala patrzeć tak, jak patrzy Bóg. Takie spojrzenie jest właściwie celem naszego całego wysiłku duchowego.


Włodzimierz Zatorski OSB | Pieśni dla Pana